Płyty Recenzja

Adam Bałdych & Leszek Możdżer – Passacaglia

Obrazek tytułowy

(Imaginary Music / ACT, 2024)

Było kiedyś Pasodoble (2007), a teraz jest Passacaglia. Co oznacza, że w kolejny niezwykły taniec zabiera nas niestrudzony poszukiwacz pięknych brzmień – Leszek Możdżer. Tym razem towarzyszy mu skrzypek Adam Bałdych i – jak zauważa ich wspólny zagraniczny wydawca (ACT Music + Vision) – duet ten jest naturalny, oczywisty. Zgoda – obaj panowie nie raz udowodnili, że prosta klasyfikacja ich sztuki nie jest możliwa, obaj hołdują też klasyce i, chcąc nie chcąc, tchną polskim romantyzmem.

Na omawianym tu albumie słychać, że te gwiazdy (nie bójmy się tego słowa) rodzimego jazzu, czy po prostu muzyki improwizowanej, dogadują się doskonale. Słuchając albumu, złapałem się jednak na tym, że postrzegam go jako propozycję „bardziej” Możdżera. I nawet ten tekst zacząłem pisać tak, jakbym o płycie pianisty głównie zdawał sprawę… Mimo że niektóre kompozycje są wspólne, a inne autorstwa poszczególnych panów, wszystko jest sprowadzone do specyficznego „Możdżerowego” idiomu. To jakby słuchać rozwinięcia wspomnianego wyżej Pasodoble, nagranego w duecie z kontrabasistą Larsem Danielssonem, czy echa płyt tria Możdżer Danielsson Fresco. Nie będzie to stanowić jednak problemu dla tych wszystkich (włączając w to moją osobę), którym ta estetyka jest bliska.

Oczywiście nie zamierzam opisywać Adama Bałdycha jako grającego w tym projekcie rolę drugoplanową – mimo że dostroił się do starszego kolegi. Skrzypek gra tutaj na pięknie, ciepło brzmiących renesansowych skrzypcach, zachwyca techniką (m.in. pizzicato), no i wnosi do projektu wdzięczne tematy. Użycie nietypowego instrumentu i zabawy artykulacją wpisują się w znane od lat eksperymenty Możdżera ze środkami wyrazu. Tym razem preparowany fortepian ustępuje dwóm fortepianom – jeden jest nastrojony w 442, a drugi 432 Hz. Efekt bywa intrygujący – można odnieść wrażenie „grania pod dźwiękiem”, ale wszystko siedzi na swoim miejscu.

Twórczość własną duetu uzupełniają ciekawostki – znane i uwielbiane Gymnopédie Erika Satiego, temat autorstwa renesansowego kompozytora Josquina des Prés czy melodia skomponowana przez św. Hildegardę. Jak widzimy, Passacaglia to przekrój przeróżnych fascynacji, definiujących muzyczny horyzont i kształtujących muzyczny smak opisywanych tu instrumentalistów, przefiltrowany przez ich wrażliwość.

Mam poczucie, że krążek ten zachwyci europejską publiczność, choć znacznie mniej w nim „popowości” w stylu Możdżer Danielsson Fresco, a więcej skupienia, subtelności i, nazwijmy to, sacrum. Płyta roku już na początku roku? Całkiem możliwe.

Wojciech Sobczak-Wojeński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO