Płyty Recenzja

Anteloper – Pink Dolphins

Obrazek tytułowy

(International Anthem, 2022)

Spośród wielu projektów, w jakie zaangażowana była Jaimie Branch, Anteloper wydaje się najbardziej oderwany od tego, z czym zwykło się ją kojarzyć. Mimo że płyty kwartetu Fly or Die, którymi zdobyła międzynarodowy rozgłos, dalekie są od prostej klasyfikacji gatunkowej, to jednak wynikają z szeroko pojętej tradycji jazzowej. Duet z Jasonem Nazarym jest natomiast czymś zupełnie innym. To pole do nieskrępowanego eksperymentowania zelektroniką, ukazujące niezwykłe zdolności producenckie. Odbiór ich najnowszego albumu – Pink Dolphins, jest jednak inny od poprzednich przede wszystkim dlatego, że Jaimie nie ma już wśród nas.

Bardzo przykre, że wydanie albumu i śmierć artystkidzieli tak krótki czas – jedynie dwa miesiące. Na szczęście w dobie serwisów streamingowych wystarczyło to, by dotarły do niej zasłużone wyrazy uznania krytyki oraz publiczności. Nie mam wątpliwości, że dla wszystkich, którzy sięgnęli po Pink Dolphins jeszcze za jej życia, odczucia z odsłuchutego materiału diametralnie zmieniły się po 22 sierpnia 2022 roku. Zwłaszcza słowa śpiewane przez Branch w utworze Earthlings nabrały całkowicie innego znaczenia. „Nie jesteśmy Ziemianami, których znasz. To naprawdę daje do myślenia”,powtarza kilkakrotnie Amerykanka. To prawda, nikt nie wie, co tkwi w świadomości jednostki i co kieruje jej poczynaniami. Znając wypełniony zakrętami życiorys artystki, wiele osób (co dało się zauważyć w internecie) gorączkowo poszukiwało przyczyn jej śmierci. Te do dziś nie zostały oficjalnie podane do wiadomości – i niech tak lepiej pozostanie.

Członkowie Anteloper to z całą pewnością Ziemianie, których nie da sięsklasyfikować. Posiłkując się ich dyskografią, należałoby przydzielić im kolejno trąbkę i perkusję, ale to tylko część talentów, jakimi dysponują. Para poznała sięw 2002 roku nabostońskiej uczelni New England Conservatory of Music. Przez lata grali razem z różną częstotliwością, bydopiero w 2017 roku nagrać na żywo materiał, który ukazał się na debiutanckiej kasecie Kudu. Rok później Branch odbywała miesięczną rezydencję w studiu Pioneer Works, na którą zaprosiła kolegę. Spontaniczne przedsięwzięcie zwieńczyła trasa koncertowa i kolejna limitowana kaseta Tour Beats Vol. 1. Wszystkie produkcje ukazały się pod szyldem chicagowskiej oficyny International Anthem, która z czasem wydała je również na płytach winylowych.

Oczywiście trąbka oraz perkusja wciąż odgrywają kluczową rolę w muzyce duetu, jednak, tak jak wspominałem, Anteloper jest przede wszystkim popisem zdolności producenckich. Branchod początku kariery konsekwentnie poszerzała swoją wiedzę w tym zakresie, na pewnym etapie prowadziła nawet własną wytwórnię (Pionic Records), gdzie odpowiadała za brzmienie wydawanych albumów. Nie powinno więc dziwić, że gdy tylko mogła puścić hamulce,efekt okazał się wyjątkowy. W pracy nad Pink Dolphins wspierał ją Jeff Parker, który dodatkowo w trzech utworach zapewnił fantastyczną linię basu. W kompozycji Delfin Rosado słychać jeszcze Chada Taylora grającego na mbirze.

„Muzycy akustyczni, muśnięci promieniem elektromagnetyzmu, gotowi na wszystko”, scharakteryzowała swój duet Branch. Anteloper jest uosobieniem nietuzinkowych osobowości obojga artystów, wystarczy zresztą spojrzeć na okładkę płyty, której współautorką jest trębaczka. Trudno jednak pisać o albumie ze świadomością, że kolejnego już nie będzie, zwłaszcza kiedy potencjał zespołu wydawał się daleki od wyczerpania.

Jakub Krukowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO