Płyty Recenzja

Ches Smith – Interpret It Well

Obrazek tytułowy

Pyroclastic Records, 2022

Wydana 6 maja płyta Interpret It Well Chesa Smitha jest naturalną kontynuacją The Bell, dzieła wydanego w 2016 roku. Trio Chesa Smitha – Mat Maneri na altówce, Craig Taborn na fortepianie i lider na perkusji i wibrafonie – wzbogaciło się na najnowszym albumie o gitarzystę Billa Frisella. Wszystkie kompozycje wyszły spod pióra Smitha i to one sprawiły, że po koncercie tria w 2018 roku Bill Frisell skontaktował się w ich sprawie z liderem. Zaintrygowany niełatwą strukturą kompozycji Frisell wyraził chęć zagrania ich razem z zespołem.

Do wspólnych koncertów doszło na początku 2020 roku. Pomimo chęci muzyków nagrania kolejnej płyty w czwórkę wydawało się to niemożliwe z powodu nieprawdopodobnie przeładowanego kalendarza wszystkich zainteresowanych. Paradoksalnie wielkie zamknięcie z powodu pandemii, które nastąpiło zaledwie kilka tygodni później, pokrzyżowało wszystkim plany, ale sprawiło, że pomysł wspólnego nagrania stał się realny. Ostatecznie doszło do niego w październiku 2020 roku i w efekcie powstała wydana dopiero w tym roku płyta.

Ches Smith pochodzi z Kalifornii, ale przeprowadził się wiele lat temu do Nowego Jorku i z tym miastem jest już głównie kojarzony. Dobrze znamy go chociażby z udziału w kolejnych powiększających się zespołów Mary Halvorson – tria, kwintetu, septetu i oktetu, zespołu Ches Smith And These Arches (dwie płyty – Mary Halvorson Trio Ghost Loop z Chesem Smithem w składzie i Ches Smith And These Arches International Hoohah – zostały wydane przez polską oficynę For Tune), jak i nagrań i występów m.in. u boku Tima Berne’a, Trevora Dunna, Johna Zorna, Davida Torna, Marka Ribota oraz Dave’a Hollanda.

Craiga Taborna też nie trzeba nikomu przestawiać. Odnosi sukcesy jako lider, ale jest też tak rozchwytywanym sidemanem, że jego nazwisko pojawia się na około dziesięciu albumach rocznie. Być może mniej znany w Polsce Mat Maneri jest nie mniej zapracowany niż pozostała trójka. Spośród słynnych artystów, z którymi współpracował, wystarczy wymienić chociażby Cecila Taylora, Paula Motiana, Matthew Shippa, Geralda Cleavera, Tima Berne’a, Williama Parkera i Johna Medeskiego.

Tytuł Interpret it well jest cytatem podpisu na obrazie Raymonda Pettibona, zamieszczonego na okładce płyty. Minimalistyczny i tajemniczy rysunek bardzo dobrze oddaje nastrój płyty. Oszczędna, powściągliwa muzyka o tajemniczym klimacie wyróżnia się wśród wielu dzisiejszych propozycji wydawniczych i wyraźnie różni się od wielu żywiołowych projektów, z którymi przyzwyczailiśmy się Chesa Smitha kojarzyć. Większość utworów rozwija się bardzo powoli, poszczególni muzycy uzyskują pole do własnej interpretacji podstawowego zarysu kompozycji, mogą postępować krok po kroku, licząc na pełne zrozumienie ze strony pozostałych muzyków. Wprawdzie trio ma za sobą niemal dwa lata wspólnych tras koncertowych, ale nie przeszkodziło to Frisellowi niepostrzeżenie wtopić się w ten zespół. Na płycie dobrze słychać, jak dobrze rozumieją się wzajemnie wszyscy czterej instrumentaliści. Cały, blisko 70-minutowy album obficie czerpie ze źródeł muzyki mikrotonalnej, współczesnej minimalistycznej awangardy amerykańskiej, ale też i tradycji freejazzowej. Wszystko to stapia się w jednym tyglu, dając unikalny i zaskakujący efekt.

Album rozpoczyna powolnie rozwijające się tonalne ostinato fortepianu, wibrafonu, gitary i wreszcie altówki w kompozycji Trapped, niepostrzeżenie przechodzące w utwór tytułowy. Nawołujące się w ciszy improwizacje powolnym, acz konsekwentnie rozwijanym crescendo dochodzą do poziomu energetycznego hard rocka. Kolejna kompozycja, najdłuższa na płycie, Mixed Metaphor znowu wyraźnie nabiera gęstości w miarę trwania, aż do energicznego zakończenia. Eteryczny Morbid stanowi wyciszone intermezzo i pomost do drugiej części albumu.

Clear Major, druga najdłuższa kompozycja, jest zarazem najbardziej rytmiczna, chociaż i tutaj wyraźna ramowa struktura stanowi stelaż do tonalnych wycieczek charakterystycznych dla całego nagrania. Dynamika utworu faluje, ale pozostaje do końca na podobnym poziomie, podobnie jak w kolejnej, o dominujących rozmazanych klasterach skrzypiec i gitary – I Need More. I znowu – podobny w założeniu do otwierającego, zamykający całość ostinato Deppart jest świetną klamrą zamykającą całość tej wyjątkowej i przemyślanej, chociaż wymagającej, płyty.

Cezary Ścibiorski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO