Płyty Recenzja

Desertion Trio – Numbers Maker

Obrazek tytułowy

Cuneiform Records, 2020

Desertion Trio to amerykański zespół wywodzący się z kręgów Johna Zorna i nurtu łączącego elementy jazzu, rocka i elektrycznego popu. Gitarzysta Nick Millevoi, basista Johnny DeBlase i perkusista Jason Nazary nagrali w 2020 roku koncertową płytę w prawdziwym trio. Wcześniej bowiem zapraszali do współpracy przyjaciół – klawiszowców Jamiego Safta i Rona Stabinsky’ego oraz wokalistkę Tarę Middleton. W ten sposób powstały dwie wcześniejsze płyty: Twilight Time (2019) i MidtownTilt (2018). Wszystkie te wydawnictwa były połączone wspólnym rodowodem – agresywnym, progresywnym jazzrockiem. Trzecia płyta jest trochę inna – ciemniejsza, jeszcze ostrzejsza, bardziej ekstatyczna. Nieczęsto można natrafić na taką muzykę.

Elektryczna pasja, niepokój, energia, moc. Psychodelia. Grupowa improwizacja. Pośpiech. Nerwowość. To pierwsze wyrazy opisujące wrażenia ze słuchania trzeciej płyty zespołu Desertion Trio. I rzeczywiście jest w niej moc trzech muzyków połączonych wspólnym kręgiem kulturowym. Znakomite, dominujące partie gitary elektrycznej, pełne pasji, trafione riffy i zarazem awangardowe improwizacje – wokół tego budowana jest przestrzeń wyprawy w głąb muzycznej wyobraźni. Wspierane to jest agresywną grą perkusji, przywodzącą na myśl ciężkie i szybkie brzmienie zespołów thrash metalowych. Nie mogło też zabraknąć gęsto grającego basu.

Muzycy wsłuchani są w siebie nawzajem, podążają we wspólną improwizowaną podróż. Prawie bez wytchnienia. Prawie, bo czwarty utwór na płycie – Taboo – to przepięknie rozpoczynająca się bluesowa ballada (niczym z wcześniejszej płyty), pokazuje inne oblicze zespołu, daje słuchaczowi chwilę oddechu. Słuchając tej płyty, potrafię sobie wyobrazić ten koncert z 2019 roku i zazdroszczę jego uczestnikom. Bo taka muzyka słuchana na żywo porywa w inny świat, odrywając od codzienności. Można jednak próbować tego doświadczyć chociaż w części, słuchając tej płyty. Trzeba jednak puścić ją odpowiednio głośno i poświęcić jej odrobinę czasu. Według mnie – warto.

Autor: Yatzek Piotrowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO