Płyty Recenzja

Enrico Rava & Fred Hersch – The Song Is You

Obrazek tytułowy

(ECM, 2022)

The Song Is You Enrico Ravy i Freda Herscha jest płytą z gatunku tych, o których trudno nawet marzyć, że kiedykolwiek powstaną. Niespodzianki jednak zdarzają się i teraz możemy cieszyć się mistrzowską muzyką w wykonaniu dwóch wielkich gwiazdorów jazzu. A właśnie na takie płyty czekam z największą niecierpliwością i do takich wracam potem najczęściej: dwóch artystów, których niezwykle lubię, w kameralnej odsłonie.

Panowie koncertowali wspólnie już w ubiegłym roku, a w listopadzie spotkali się na sesji nagraniowej w Auditorio Stelio Molo RSI w Lugano. Pierwsze informacje o spodziewanym albumie pojawiać się zaczęły z początkiem bieżącego roku – między innymi wspominał o nim w wywiadach Fred Hersch. Okazało się, że wydawcą została monachijska ECM, w której regularnie pojawiają się autorskie nagrania trębacza. Dla pianisty jest do debiut pod skrzydłami labelu Manfreda Eichera.

Repertuar nie stanowi wielkiego zaskoczenia. Duet skupił się na standardach. Album zaczyna się od przepięknego Retrato em Branco e Preto (znanego też jako Zingaro) Jobima, a w programie znalazły się również I’m Getting Sentimental Over You, The Song Is You, Misterioso oraz kończący album ponadczasowy Round Midnight. Muzycy dodali do tego po jednej własnej kompozycji oraz ubarwili całość wspólną improwizacją. Całość trwa niespełna czterdzieści trzy minuty. Większość tego albumu wypełnia melodyjna, nastrojowa atmosfera. Przełamana fantastyczną Improvisation. Duet kapitalnie wypada zarówno w rozbudowanych utworach, w których Rava i Hersch znajdują miejsce na solowe fragmenty, jak i w krótkim dwuminutowym The Trial, który brzmi jak przyjacielskie przekomarzanie się. Żałuję jedynie, że nagrania nie pojawiły się w wersji koncertowej. Bez wątpienia The Song Is You to wspaniała płyta, ale dostępne materiały wideo pokazują kapitalne porozumienie obu panów, a ich muzyka wznosi się podczas występów ku jeszcze wyższym poziomom doskonałości. Ponieważ jednak artyści są ze wspólnego grania bardzo zadowoleni – czego dowodem między innymi kolejne wspólne występy, także w rozszerzonym, czteroosobowym składzie – pozostaje mieć nadzieję, że może doczekamy się fonograficznej kontynuacji ich współpracy. Przecież niespodzianki czasem się zdarzają

Krzysztof Komorek

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO