Esperanza Spalding & Fred Hersch / Bandcamp, 2020
Pandemia spowodowała niewątpliwe spustoszenie w świecie kultury. Jednak dość szybko uruchomiła również mechanizmy obronne: koncerty on-line, nowe inicjatywy, specjalne edycje fonograficzne. Z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia w przypadku nagrań Esperanzy Spalding i Freda Herscha. Nie jest to jednak kolejna odsłona duetowych nagrań Herscha, które publikowane są od pewnego czasu. Chociaż oboje spotkali się po raz pierwszy na scenie właśnie podczas cyklicznych koncertów Herscha z zaproszonymi gośćmi w roku 2013. Tym razem dwójka utytułowanych muzyków postanowiła opublikować swoje nagrania w szczytnym celu. Dochód ze sprzedaży przeznaczony został w całości na rzecz Jazz Foundation of America. Kto przeoczył wydanie, może jedynie żałować, bowiem nagrania były dostępne w sprzedaży jedynie do końca czerwca 2020.
Prezentowane utwory zarejestrowano podczas trzydniowych koncertów Spalding i Herscha w nowojorskim Village Vanguard, w październiku 2018 roku. Mamy do czynienia z materiałem na wielu poziomach unikalnym. Niezbyt często udaje się uchwycić Esperanzę Spalding wyłącznie w roli wokalistki. Równie rzadkie są przypadki, gdy artystka sięga po utwory innych twórców. Zarówno Spalding jak i Hersch – jak sami wspominają – borykali się wówczas z osobistymi kłopotami. Jednak na nagraniu zupełnie tego nie słychać. Muzyka pozwoliła na ujście emocji, odreagowanie wszelkich niepokojów.
Słuchacze mogą zapoznać się z trzema kwadransami wykrojonymi z weekendowych występów pary. Piątkę utworów otwiera But Not For Me Gershwinów. Do własnego Dream Of Monk Fred Hersch dopisał również słowa. Następnie poprzez Girl Talk spółki Neal Hefti / Bobby Troup, nie tylko zaśpiewane, ale również fantastycznie zagrane aktorsko, oraz Some Other Time Cahna i Styne’a podążamy ku finałowi. Na zakończenie otrzymujemy Loro Egberto Gismontiego z kapitalnym scatem Esperanzy Spalding. Fantastyczny i porywający. Muszę przyznać, że tak jak wielbię Freda Herscha, tak do dzieł Esperanzy Spalding podchodziłem zazwyczaj z rezerwą. Tym duetem kupiła mnie jednak bezwarunkowo. Chylę więc niniejszym czoło przed klasą znakomitej artystki.
Nagrań jest wprawdzie tylko pięć, ale za to najkrótsze z nich trwa aż siedem i pół minuty. Zarówno Spalding, jak i Hersch zostawiają sobie nawzajem sporo przestrzeni na indywidualne eskapady, a słuchaczom oferują prawdziwą ucztę dla zmysłów, dając nam dzieło bez wątpienia wybitne.
Autor - Krzysztof Komorek / Donos kulturalny