Płyty Recenzja

Hazelrigg Brothers – Synchronicity

Obrazek tytułowy

(Outer Marker Records, 2023)

Bracia Hazelrigg – Georgena fortepianie, Geoff na kontrabasie, wspierani przez Johna O’Reilly’ego Jr. na perkusji, jak czytam w materiałach źródłowych, tworzą muzyczne doświadczenie – wciągające, zabawne i wyjątkowo przyjemne do słuchania. Zgodziłbym się z tym, określając jednak ich muzykę jako miejscami nazbyt zachowawczą. Na omawianym tu nagraniu biorą na warsztat nie lada repertuar – piątą, ostatnią, przez wielu uważaną za najlepszą płytę zespołu The Police – Synchronicity.

To, że utwory Policjantów są potencjalnie wdzięczne do interpretacji jazzowej, można wywnioskować ze złożoności ich oryginalnych struktur, a takżewielokrotnych, czytelnych wycieczek w stronę jazzu każdego z muzykówsławnego tria. Gitarzysta Andy Summers wywodził się wprost ze świata muzyki improwizowanej, perkusista Stewart Copeland jazzu nie trawił, ale jako syn muzyka jazzowego, chowany na jazzowego bębniarza, powiedzmy, że chcącnie chcąc, tym gatunkiem przesiąknął. Sting zaś za młodu grywał jazz w big-bandzie. Wszyscy trzej postanowili swoje nieszablonowe myślenie o strukturze piosenek, harmonii i brzmieniach przenieść na grunt post-punkowej nowej fali, dodając do gatunkowego tygla elementy reggae, a nawet muzyki elektronicznej czy poważnej.

Tak rozhulany, rozrzucony stylistycznie, a przy tym niekiedy piekielnie przebojowy materiał to doskonały punkt wyjścia do własnych kreatywnych muzycznych poczynań. Autorzy omawianego tu krążka postanowili podejść do tematu bardzo bezpiecznie. Każdy z utworów jest od razu rozpoznawany, tematy zagrane są wiernie, z całości bije ogromny szacunek względem oryginałów – miejscami wyraźnie powstrzymujący muzyków przed niekontrolowanym odlotem. A szkoda! Bo kiedy panowie się nieśmiało odpalają, słychać, że mogliby się rozegrać – chociażby na Synchronicity II, czy w końcówce King of Pain. W innych miejscach, gdzie pojawiają się bardziej pogmatwane „nie-Stingowe” numery (Mother Summersa i Miss Gradenko Copelanda), aż się prosi o śmielszą dekonstrukcję. Przeboje (Every Breath You Take, wspomniane King of Pain, Wrapped Around Your Finger) są w dużej mierzeodegrane wręcz nabożnie.

Z jednej strony bardzo chwalę taki respekt względem kompozytora, jednak wystrzegałbym się aż takiej powściągliwości, tym bardziej że odwagaco do formy jest domeną jazzu, tak jak zawsze była i samego The Police. Program Synchronicity w ujęciu fortepian-kontrabas-perkusja pięknie eksponuje szlachetność tych piosenek, ich nieprzemijającą (mija 40 lat od wydania) klasę i potencjał. Hazelriggowie poszli zdecydowanie w kierunku niegroźnego mainstreamu, zahaczając wręcz o wysmakowany, relaksujący smooth, co bynajmniej nie jest zarzutem, jeśli zestawić to z późniejszymi (po The Police) ciągotami samego Stinga. Mogło być ostrzej, mniej poprawnie, ale summa summarum wyszło zacnie – więc posłuchać warto. Korzystając z okazji, zachęcam jazzfanów (jeśli nie mają już tego za sobą) do zgłębienia późniejszej dyskografii Andy’ego Summersa – nie powinniście być zawiedzeni tym, co tam znajdziecie.

Wojciech Sobczak-Wojeński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO