(ACT, 2023)
Krzysztof Komeda nie przestaje inspirować. Mimo tylu już rozmaitych opracowań jego utworów jazzmani co rusz ochoczo sięgają po dorobek nieodżałowanego geniusza. Tym razem otrzymujemy kolejny z wytwórni ACT i kolejny w wykonaniu niemieckiej legendy fortepianu Joachima Kühna komedowy hołd. Piszę o „kolejnych”, gdyż Niemiec miał okazję nagrać Kattornę i kołysankę z Dziecka Rosemary już w 2015 roku (płyta Beauty and Truth, ACT, 2016), uwadze fanów muzyki improwizowanej z pewnością nie umknęła też płyta Leszka Możdżera Komeda z 2011 roku, również wydana w barwach tej niemieckiej wytwórni.
Nowe trio Kühna (z Chrisem Jenningsem na kontrabasie i Erikiem Schaeferem na perkusji) na omawianym tu krążku, będącym zapisem koncertu z Filharmonii Berlińskiej, wspierane jest przez polski smyczkowy Atom String Quartet. Repertuar koncertu to istne greatest hits Krzysztofa Komedy: od wspomnianej kołysanki (Sleep Safe and Warm) przez znane i lubiane Crazy Girl, Kattornę po kultowe Svantetic, Astigmatic, Dwójkę rzymską (Roman II) czy Moją Balladę. Kühn miał okazję poznać Komedę w 1965 roku, w którym gdy polski pianistanagrywał legendarne Astigmatic. Składy obu pianistów dzieliły też chwilę wcześniej scenę Filharmonii Narodowej w Warszawie. Jak wspomina Niemiec, już wtedy Komeda jawił się mu jako wizjoner. Dziś, po niemal 60 (!) latach, odżywają w Kühnie te obrazy i dźwięki, skłaniając go do sięgnięcia po kompozycje niegdysiejszego kolegi po fachu znad Wisły. Z jakim efektem?
Wychodzi to, przede wszystkim, z gracją. Silne melodie Komedy wybrzmiewają czytelnie w każdej interpretacji Kühna i spółki, natomiast wszystko, co pomiędzy tematami, to już terytorium solidnego mainstreamu z nutą awangardy. Słychać, że trio jest zwarte, a niemal 80-letni pianista ani myśli zwalniać. Jego partie solowe odsłaniają nie tylko wirtuozerską sprawność, ale i nieustające zamiłowanie do żywiołowego grania free. Wszystko jest jednak doskonale zbilansowane – improwizowana dzikość nie zmienia się w męczące dłużyzny, nie utrudnia też ogólnego odbioru. Panowie z Atom String Quartet, niejako na osłodę co mocniejszych fragmentów, subtelnie dodają tematom filmowego blasku, choć sami w końcu poddają się pokusie ekspresyjnego odlotu (w Roman II). Występ kończy pełna napięcia, piękna autorska ballada My Brother Rolf, dedykowana pamięci brata Joachima – Rolfa Kühna (klarnecisty, saksofonisty, zmarłego w ubiegłym roku).
Komeda w wykonaniu Joachima Kühna to prawdziwe duchowe spotkanie mistrzów. To przykład, jak można oddać szacunek oryginałom, a jednocześnie w pełni pozostać charakterystycznym sobą. Mimo że te melodie – jak wspomniałem – grane są w jazzowym światku raz po raz, w tym zestawieniu zupełnie nie trącają odtwórczością. Swoiste rozhasanie lidera na klawiaturze udowadnia jego niesłabnącą kreatywność i odwagę w łamaniu formy, ale jest równoważone przez ewidentne przywiązanie do melodii i romantycznej dramaturgii. Okazuje się, że połączenie tych podejść jest nie tylko możliwe, ale i daje finalnie elegancki, ambitny, a jednocześniełatwo przyswajalny efekt. Co więcej, pozostaje to spójne z autorską wizją jazzu samego Komedy. Można pozazdrościć berlińskiej publiczności, że była świadkiem wspomnianego spotkania Komeda-Kühn, ale dzięki tej płycie i my możemy przysłuchiwać się dźwiękom z uniwersum dwóch europejskich legend.
Wojciech Sobczak-Wojeński