Płyty Recenzja

Kenny Barron – The Source

Obrazek tytułowy

(Artwork Records [PIAS], 2023 )

Po ponad czterech dekadach przerwy Kenny Barron powraca z nagraniami solowymi. Poprzedni taki album wybitnego pianisty ukazał się w roku 1981. Program najnowszego wydawnictwa obejmuje zarówno własne kompozycje artysty – tychznajdziemy na płycie cztery – jak i standardy. Pośród piątki „cudzych” klasyków znalazły się utwory Billy’ego Strayhorna i Duke’a Ellingtona, Doca Dougherty’ego, Ellisa Reynoldsa i Ala J. Neiburga oraz Theloniousa Monka. Poszczególne interpretacje są dość rozbudowane – ponad połowa przekracza osiem minut.

Wybór utworów ma swoje odniesienia do całej kariery pianisty. Sięga również ku muzycznym fascynacjom, do których przyznaje się Kenny Barron. Rozpoczynające całość What If? pojawiło się na płycie artysty w roku 1986. Podobnie jak Phantoms, nagrane niegdyś z autorskim kwintetem. Z kolei cztery lata wcześniej na albumie Spiral znalazło się Dolores Street SF.

Na niemal każdej płycie Kenny’ego Barrona posłuchać można kompozycji Theloniousa Monka. Na najnowszym solowym albumie pianista sięgnął po dwie z nich: Teo oraz Well You Needn’t. Tę ostatnią podczas koncertów grywa pianista w duecie z perkusistą Johnathanem Blakiem. W kolejnych nagraniach znajdziemy ponadto odniesienia do muzyki innych przyjaciół i idoli Barrona: Hassana Ibn Alego, Philly’ego Joego Jonesa, Andy’ego Beya.

Albumy wybitnych muzyków zawsze spotykają się z wygórowanymi oczekiwaniami publiczności. W przypadku The Source można śmiało przyznać, że zostały one w pełni zaspokojone. Całość trwa ponad godzinę i stanowi prawdziwy popis mistrzostwa Kenny’ego Barrona.

Krzysztof Komorek

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO