Płyty Recenzja

Luke Stewart’s Silt Trio – The Bottom

Obrazek tytułowy

Cuneiform Records, 2022

Swój najnowszy projekt Luke Stewart nazwał Silt Trio. Angielskie silt oznacza osadzany na dnie rzeki muł, co ma wskazywać na związek muzyki z historią. W koncepcji artysty członkowie grupy gromadząc wiedzę przodków, wykorzystują ją do rozwijania własnego języka. Metafora jest tym wyrazistsza, że dotyczy artysty wychowanego w delcie Missisipi, której błota pamiętają dekady niewolniczej pracy Afroamerykanów, a przy tym powstanie bluesa i jazzu.

The Bottom nagrało niezwykłe trio w składzie: Luke Stewart – kontrabas, Brian Settles – saksofon tenorowy i Chad Taylor – perkusja, mbira. Każdy z muzyków ma opinię ważnego kreatora współczesnej awangardy, każdy udziela się w topowych formacjach jazzowych. Lider jest aktywnym członkiem sceny waszyngtońskiej. Występuje w rozchwytywanym kolektywie Irreversible Entanglements, prowadzi Exposure Quintet (znakomity album o tym samym tytule z 2020 r.), nagrywał m.in. z Kenem Vandermarkiem i Archie Sheppem.

Settlesa Stewart poznał na pierwszym jam session, jakie odbył po przeprowadzce do stolicy, stało się to fundamentem ich kreatywnej współpracy. Taylor zaś, zwłaszcza jako członek legendarnego Chicago Underground, od czasów młodzieńczych był dla basisty ikoną nowoczesnej perkusji. Osobiście poznali się na koncercie kwartetu Stewarta, a po raz pierwszy zagrali razem podczas trasy koncertowej innej gwiazdy niezależnej sceny – Jaimie Branch.

Znakomite zestawienie personalne przełożyło się na materiał kipiący energią i pomysłowością. Album otwiera kompozycja perkusisty Reminisce oparta na brzmieniu afrykańskiej mbiry, jasno wskazując, że poszukiwania kolektywu sięgają pierwotnych rytmów. Panowie kontynuują je w utworze Stewarta Roots (Korzenie), wyznaczonej tembrem bębnów impresji nad drogą, jaką muzyka przebyła od Afryki przez Karaiby aż po metropolie amerykańskie. Kolejna na płycie jest improwizacja Angles, którą razem z Circles kolektyw wypracował wspólnie w studiu. Zwłaszcza pierwsza, będąc najdłuższą pozycją na płycie, eksponuje pomysłowość i doskonałe porozumienie muzyków.

Tytułową kompozycję, przygotowaną również przez lidera, można uznać za oś albumu. Tu prym wiedzie mocna linia basu, wokół której krążą pozostałe instrumenty. Prawdziwy popis daje saksofonista, znienacka wyłaniający się z gęstwiny dźwięków sekcji rytmicznej. Album zamyka jeszcze jeden utwór Stewarta – Dream House. Po raz kolejny muzycy zmieniają nastrój, tworząc bardziej melodyjną, nostalgiczną przestrzeń.

„Musimy powrócić i odzyskać swoją przeszłość, abyśmy mogli zrozumieć, po co i w jaki sposób staliśmy się tym, kim jesteśmy dziś”, brzmi encyklopedyczna definicja symbolu Sankofy, na który powołuje się autor w eseju zamieszczonym na okładce. Dla Stewarta oznacza to, że „by ruszyć naprzód, trzeba patrzeć wstecz”. Miarą jakości opisywanej produkcji jest to, że pomimo licznych odwołań do tradycji, nawet tych odległych, album nie zatraca nowoczesności. Członkowie Silt Trio indywidualnie potwierdzają swoją jakość na awangardowej scenie, jednak nie udałoby się to, gdyby nie kolektyw, który stworzyli. Właśnie tak należy traktować tę produkcję – jako efekt działania jednego organizmu. Jak podkreślają muzycy, jego kreatywność wynika z sumy doświadczeń pokoleń poprzedzających jego istnienie.

Jakub Krukowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO