Płyty Recenzja

Marc Ribot's Ceramic Dog – Hope

Obrazek tytułowy

Northern Spy, 2021

Wielokrotnie słyszeliśmy historie o płytach, które powstają w zasadzie bez bezpośredniego kontaktu pomiędzy muzykami. Poszczególni instrumentaliści wpadają do studia, nagrywają swoje partie, często przesyłają gotowe nagrane ścieżki, a producent robi z tego finalny materiał. Wszystkich gonią terminy i zobowiązania, a współczesna technika daje wiele możliwości. W ciągu ostatniego półtora roku z oczywistych względów „zdalne nagrywanie” stało się jeszcze bardziej popularne. Konieczność izolacji dotknęła też członków tria Ceramic Dog, ale oni rozwiązali sprawę inaczej. Lider i gitarzysta Marc Ribot, multiinstrumentalista Shahzad Ismaily i perkusista Ches Smith w maju 2020 roku pojawili się w studiu Figure 8 na Brooklynie, ale każdy wszedł do niego osobno i zajął oddzielne pomieszczenie. Artyści na bieżąco komunikowali się za pomocą mikrofonów i słuchawek. Tak powstała płyta Hope, która jest świadectwem tego bardzo szczególnego czasu.

Muzycznie album jest najbardziej zróżnicowany względem dotychczasowych nagrań Ceramic Dog. Współczesny jazz miesza się tu z elementami funku, rocka i brzmieniowych eksperymentów. Nad tą eklektyczną kombinacją snuje się jednak cały czas charakterystyczny „brudny sound” tria. W założeniach lidera miała to być płyta odzwierciedlająca trudny pod wieloma względami okres. Pandemia, prezydentura Donalda Trumpa, liczne napięcia społeczne – wszystko zmierzało w stronę zdecydowanie depresyjnego materiału, jednak kiedy muzycy po miesiącach artystycznej bierności powrócili do wspólnego grania, odnaleźli w nim radość i energię, która zmieniła ostateczny kształt płyty. Choć wciąż nie brak na niej gorzkich słów, przemyśleń, które nie napawają optymizmem. Jednak Ceramic Dog to przede wszystkim trzech wspaniałych instrumentalistów. Możemy to usłyszeć zarówno w piosenkach, jak i w dwóch długich (łącznie ponad 23 minuty), następujących po sobie utworach instrumentalnych: The Long Goodbye oraz Maple Leaf Rage. Gitara lidera, mimo że prezentuje bardzo różne brzmienia a nawet różne stylistyki, jak zwykle jest rozpoznawalna od pierwszych dźwięków. Ismaily i Smith zdecydowanie wykraczają swoją grą poza rolę sekcji rytmicznej – każdy z nich to świetny improwizator, ich wkład to organiczna część muzycznej całości wypełniającej album.

W niektórych utworach pojawiają się goście, towarzyszący grupie na saksofonie altowym, wiolonczelach oraz wspomagający ją wokalnie. Album zawiera osiem oryginalnych kompozycji oraz wieńczący go nastrojowy cover Wear Your Love Like Heaven Donovana, choć może w tym przypadku lepiej powiedzieć o autorskiej interpretacji Marka Ribota niż o potocznie rozumianym coverze.

Hope możemy traktować jako zapis konkretnego czasu, refleksji i stanów emocjonalnych twórców płyty, ale równie dobrze po prostu jako kilkadziesiąt minut świetniej muzyki. To, na jakim poziomie będziemy chcieli ją odbierać, zależy tylko od nas. Tak czy inaczej – bez wątpienia warto sięgnąć po to wydawnictwo. Dla fanów Marca Ribota pozycja obowiązkowa.

Autor: Piotr Rytowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO