Płyty Recenzja

Michał Martyniuk – Reconciliation

Obrazek tytułowy

BigPop Studios, 2021

Po dwóch autorskich albumach pianista Michał Martyniuk zdecydował się odpocząć od akustycznego, jazzowego brzmienia i sięgnął po pianino Rhodesa oraz syntezatory analogowe, bawiąc się tanecznym groovem. Choć jak oznajmia: „Tym razem chciałem zrobić coś innego. Nowego!” (JazzPRESS 3/2021), to Reconciliation nie jest jego pierwszą próbą zmierzenia się z taką estetyką. Charakter fonograficznego debiutu artysty Odyssey z 2016 roku – projektu pod nazwą After ‘Ours – również zdeterminowało użycie elektrycznych instrumentów. Tym razem jednak lider sygnuje materiał własnym nazwiskiem.

Istotna część składu kolektywu, który przed pięcioma laty zarejestrował wspomniany album, uczestniczyła w nagraniu najnowszej produkcji – Polak Adam Kabaciński (gitara basowa, gitara, sample, programowanie perkusji), Brytyjczyk Mike Patto (syntezatory) oraz Nowozelandczyk Nathan Haines (saksofon tenorowy). Skład instrumentalistów uzupełnili polski harmonijkarz Kacper Smoliński oraz brytyjski producent Jason Cambridge. Do powyższego grona dołączyli wokaliści – polska piosenkarka Magdalena Grzymkowska, skrywająca się pod pseudonimem YaniKa, amerykański raper Raashan Ahmad oraz brytyjska gwiazda neo soulu Vanessa Freeman.

Nie bez powodu przy każdym artyście wymieniłem kraj pochodzenia, bezpośrednio odnosi się ono bowiem do tytuł płyty. Pojednanie (jak z angielskiego należy tłumaczyć ów zwrot) dotyczy zarówno spotkania artystów z całego świata, jak i gatunków, jakie reprezentują. Rejestracja Reconciliation miała miejsce we Wrocławiu i Auckland, a późniejsze miksy przeprowadzono w Londynie. Martyniuk to prawdziwy obieżyświat – pochodzi ze Szczecina, uczęszczał do liceum muzycznego w Poznaniu, po czym osiadł w Nowej Zelandii, gdzie ukończył studia muzyczne. Inaczej niż jego koledzy w kraju, do Polski przyjeżdża na wakacje, koncertując i wydając kolejne albumy. „Tak długo mieszkałem za granicą, że współpraca z ludźmi z różnych stron świata stała się zupełnie naturalna” – przyznał we wspomnianej rozmowie.

Opisywany materiał jest bardzo krótki, składa się jedynie z pięciu utworów, łącznie nieprzekraczających 25 minut. W tytule jasno wskazano, że mamy do czynienia z minialbumem, trudno więc dziwić się takiej objętości. Nie zmienia to faktu, że płyta jest istotną produkcja w dyskografii Martyniuka. Nie chcę ujmować jego umiejętnościom w stricte jazzowym repertuarze, ale gdy parę lat temu usłyszałem wspomniane After ‘Ours, niecierpliwie czekałem na kontynuację tej formuły. W naszym środowisku jazzowym nieczęsto zdarzają się tak udane produkcje wchodzące na pole muzyki popularnej, tym bardziej cieszy, że pozostaje to wciąż w sferze zainteresowań tego wszechstronnego artysty.

Autor: Jakub Krukowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO