Płyty Recenzja

Przemysław Chmiel Quartet – Witchcraft

Obrazek tytułowy

Fundacja Słuchaj!, 2020

Czarodziejstwo (bo chyba mniej więcej w taki sposób przetłumaczyć należy termin witchcraft) to bardzo szerokie pojęcie odnoszące się do ogółu zdolności magicznych i towarzyszących im praktyk. Przy odrobinie dobrej woli za tego typu aktywność uznać można również muzykę jazzową z całym jej bogactwem i różnorodnością. Doskonale ujmuje to debiutancki album kwartetu dowodzonego przez saksofonistę Przemysława Chmiela – a samo nagranie nie bez przyczyny zatytułowane zostało właśnie Witchcraft.

Obok wspomnianego Chmiela zespół współtworzą pianista Mateusz Gramburg, kontrabasista Piotr Narajowski oraz perkusista Michał Szeligowski – cała czwórka to dobrzy znajomi z katowickiej Akademii Muzycznej. Nie o personalia i relacje towarzyskie nam jednak chodzi, lecz o muzykę, którą – jak przyznać trzeba – wymienieni artyści tworzą z naprawdę dużym polotem.

Witchcraft otwiera kompozycja Jurassic Park – delikatna i stonowana, wpadająca od czasu do czasu w rozimprowizowany ton. To bardzo dobry początek płyty, po którym następują co najmniej równie ciekawe propozycje. W utworze False Prophets muzycy przywołują za to klimat klasyków jazzu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Sposób frazowania Gramburga przypomina mi w tym konkretnym fragmencie płyty nieco styl gry niedocenianego Bobby’ego Timmonsa. Jak jednak już wspominałem, kwartetowi temu bliskie są przeróżne jazzowe światy. W utworze o wiele mówiącym tytule Improvisation II panowie rzucają się w wir dźwięków improwizowanych. Poszczególne partie pozostają jednak nadal eleganckie i przemyślane, unikające tym samym „szaleńczej brawury”, która bywa bolączką wielu tego typu utworów.

Kulminacyjnym fragmentem płyty jest dla mnie jednak tytułowy Witchcraft. Ogniskuje się w nim ta co najmniej dwoista natura zespołu. Budowane przez saksofon potężne, lecz melodyjne intro przełamane zostaje dźwiękowym pejzażem stworzonym głównie przez perkusję. Na jego tle w dojmujący sposób wybrzmiewają „jęczące”, rwane partie saksofonu. I tu kolejna niespodzianka – następuje ambientowo-noise’owy przerywnik, po którym w swej mrocznej triumfalności powraca główny motyw, znany z samego początku kompozycji. Prawdziwa magia, w doskonały sposób jednak skontrolowana (oczywiście o ile magię da się w ogóle jakkolwiek kontrolować)…

Witchcraft to bardzo mocny debiut. Zachwyca zdolność muzyków do „żonglowania” jazzowymi estetykami. Być może w toku rozwoju artystycznej ścieżki warto te rozproszone inspiracje zsyntetyzować w indywidualne wyraziste brzmienie, jednak nie marudźmy ponad miarę. Witchcraft to bardzo ciekawa płyta, zwłaszcza dla tych, którzy lubią być w nienachalny sposób zaskakiwani.

Autor Jędrzej Janicki

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO