(Audiographic Records, 2024)
Jaki jest rynek nieruchomości w Polsce, to wie każdy, kto żyje w tym kraju dłużej niż pięć minut. Klątwa rosnących czynszów dotyka również miejsca zajmujące się kulturą, zwłaszcza tą niezależną, a jedną z jej ofiar stał się wrocławski Bemma Bar. Między kwietniem a grudniem ubiegłego roku odbyło się tam ponad 50 koncertów z muzyką eksperymentalną i był to prawdopodobnie najprężniej działający w tym czasie alternatywny lokal nad Odrą. Jego koniec nie okazał się jednak definitywny – duch artystycznego fermentu Bemma Baru został uchwycony na płycie Koniec.
Materiał wydany na razie wyłącznie w formie cyfrowej przez Audiographic Records jest zapisem efektów kilkudniowej rezydencji Kena Vandermarka we Wrocławiu, które zostały zaprezentowane na koncercie 20 listopada 2023 roku. Muzycy, których oprócz saksofonisty z Chicago słyszymy na Końcu, to weterani wrocławskiej alternatywy, czyli Hubert Kostkiewicz (gitara; Atol Atol Atol, eks-Kurws) oraz Sebastiaan Janssen (perkusista duetu Zdrój), a także mieszkająca w Amsterdamie pianistka-improwizatorka Marta Warelis. Wszystkie dźwięki nagrał Filip Zakrzewski (Ślina, Torteks, Klub Szalonych).
Skład, który Vandermark dobrał sobie do tego przedsięwzięcia, to zestaw niezwykle silnych artystycznych osobowości. Style, techniki i charaktery całej trójki bardzo wyraziście przemawiają przez ten materiał – właściwie od pierwszych dźwięków można w ciemno zgadnąć, kto je współtworzy. Janssen stawia na sprawdzony w Zdroju prymitywizm, surowe rytmy, nabierające krautrockowej motoryki w Odd Numbers i Code. Nad całością unoszą się powyginane, atonalne warstwy elektrycznych klawiszy nakładane przez Martę Warelis. Ta skandalicznie niezauważana pianistka występowała w ubiegłym roku na poznańskim Spontaneous Music Festival, a jedną ze swoich płyt nagrała w towarzystwie Ingebrigta Håker Flatena (!). Choć zwykle grywa na akustycznym instrumencie – bywa, że preparowanym – tutaj prezentuje się niemal jako wirtuozka syntezatorowej atmosfery. Ciężkie soundscape’y w Drop Half wydłużają się niczym w klasycznych nagraniach Fausta i przetykane są basowymi pulsacjami. Jej psychodeliczne solo z Code podsuwa barwne, abstrakcyjne klimaty Davisowskiej Agharty, na którą zresztą powołuje się cały kwartet.
Kostkiewicz, odpowiadający za najbardziej zdegenerowaną gitarę w Polsce, chrzęści, chrobocze i wprowadza tu proporcjonalnie najwięcej chaotycznego drżenia, choć zdarzają się mu też prostsze, riffowe momenty (Bot Bouw). Jego brzmienie nie jest tu jednak tak odważne i zniszczone, jak choćby w duecie Spoons & Bones tworzonym z saksofonistą i klarnecistą Piotrem Łyszkiewiczem. Brakuje soczystych preparacji i piaszczystych, skręcających się spiralnie overdubów. Jego partie brzmią przez to nieco bardziej zachowawczo. Prawdopodobnie wynika to zasad narzuconych przez Vandermarka – w końcu to kompozycje, a nie improwizacja.
Najmniej powiedzieć można o samym prowodyrze całego zamieszania, bo to ewidentnie nie on jest głównym czynnikiem decydującym o tym, że ten materiał jest tak ciekawy. Gra bowiem stosunkowo grzecznie, dużo więcej pola (prawdopodobnie świadomie i jak najbardziej celowo) oddając pozostałym, by wyeksponować ich wyraziste języki, składające się na dynamiczną, sprawnie wypośrodkowaną mieszankę nowojorskiego free, krautrocka, eksperymentalnego punka, a nawet wpływów Sun Ra. To przede wszystkim oni sprawiają, że Koniec prezentuje się jako najbardziej niekonwencjonalna płyta Vandermarka od dawna.
Mateusz Sroczyński