(ACT, 2023)
Recenzowany przeze mnie na łamach aktualnego numeru JazzPRESS najnowszy album Jespera Thorna Dragør z Tales of Utopia Shalosh łączy poszukiwanie równowagi i pogodzenia. Różni natomiast temperament, bezczas i dokumentalizm odmalowywanych zdarzeń. I z jednej strony trio w składzie Gadi Stern (fortepian), David Michael (kontrabas) i Matan Assayag (perkusja) zaprasza do wsłuchania się w to, co ma nam do przekazania – z drugiej, niejako w kontrze do nowego Thorna, rzuca słuchaczowi wyzwanie, gdyż ta muzykato również podróż, ale bardziej z kategorii tych fizycznych, która pobudza serca, ożywia intelekt i prowadzi tam, gdzie rozpląsane stopy czują się najlepiej.
Ten czas utrwalony w muzyce Shalosh zawsze był dla mnie inny, fragmentaryczny, oderwany od wszystkiego, co docierało do mnie ze świata jazzu. Ale spędzony sam na sam zawsze był zyskiem. I jest coś filmowego w twórczości nowojorsko-izraelskiego tria. Coś, co uruchamiaw słuchaczu wyobraźnię – przywołuje obrazywznoszące się na poziom emocji i historii, których jeszcze nie zekranizowano. Jakby dźwięki, które materializują się w każdym z utworów, miały moc kreowania własnych scenariuszy i wizji, narracji i uczuć.
Shalosh ewidentnie czerpie energię z kolektywnej improwizacji.W niebywale fabularny sposób opowiada historie za pomocą dźwięku i osadzaje w szerszym kontekście. W przypadku Tales of Utopia tym kontekstem jest nieznane – niepoznane. Nie tylko świat zewnętrzny, ale i wewnętrzne ja. Muzyka na Tales of Utopia jest eksperymentalna, ale w żadnym razie nie rządzą nią chaos i przypadek. Trio nie dąży do całkowitego obalenia porządku czy bezmyślnego odrzucenia reguł. W większości utworów słychać otwartość i spontaniczność, w innych z kolei muzycy stawiają na dyscyplinę. Nawet dobrze znane motywy zyskują tu nowe życie poprzez autentyczne i niekonwencjonalne podejście – wypracowane na kanwie poświęconego czasu, zgrania i braterstwa dusz.
Jednak czymś zupełnie innym jest wsłuchiwanie się w treści płynące z Tales of Utopia, poddanie się im, puszczenie wodzy fantazji, a czym innym doświadczanie tego, jak zespół panuje nad muzyczną materią – konstrukcją, formą, przepływem energii o niebywale szerokim spektrum emocji. Jak nagina ją do własnych potrzeb. Ta umiejętność zrozumienia i odczytania nie tyle dźwięków zawartych na płycie, co własnych intencji, pozwala im kształtować swoją twórczość w sposób wyjątkowy. Zamiast narzucać się słuchaczowi, Shalosh subtelnie i z czuciem wtapia się w melodie, tworząc niepowtarzalne narracje. To właśnie ta zdolność do swobodnej improwizacji, bez przesadnych popisów i fajerwerków, czyni ich płytę wyjątkową, głęboko poruszającą, choć niepozbawioną tanecznego vibe’u.
Bartosz Szarek