(NoPaper Records, 2024)
„Piękni ludzie” – słowa z tytułu najnowszej płyty kwintetu Wojtka Mazolewskiego brzmią jak wyraz wdzięczności i zaproszenie do głębszej refleksji, która zrównuje odbiorcę z twórcą. Zespół zrobił swoje, teraz przekazuje pałeczkę nam – którzy dzięki temu, co w tej muzyce czujemy i widzimy, możemy odkrywać samych siebie. Piękni ludzie to my. Takie postawienie sprawy skutecznie nawiązuje do odwiecznej relacji między artystą a odbiorcą, przenikając każdy aspekt Beautiful People. To album, który Mazolewski opisuje jako duchową podróż i jednocześnie zapis chwili – emocji, inspiracji i doświadczeń uchwyconych tam i wtedy, w legendarnym Studiu S4 Polskiego Radia. Nie chodzi jednak o prosty, jednoznaczny przekaz, lecz o otwarcie się na abstrakcyjną formę dźwiękową, która oferuje przestrzeń do odnalezienia siebie – lub ponownego zagubienia.
Dla mnie muzyka Wojtka Mazolewskiego oraz licznych projektów, które za nim stoją, od zawsze stanowiła wyraz tzw. „procesu przepływu życia”; twórczości wymagającej od autora zaangażowania, wyjścia przed szereg, przed zespół, by mogła zaistnieć – czego otwierający płytę utwór Purple Space jest wyrazistą manifestacją. Następnie musi wstrząsnąć, by wprawić w ruch myśli, co znajduje swoje odzwierciedlenie w następnym segmencie płyty i takich kompozycjach jak Live Spirit, New Energy, Beautiful People, Sun oraz Purple Space (Long Version). Ta dynamika budzi umysł i zmysły. A gdy pot zaczyna rosić czoło, jak w The Art of Joy, w jakiś sposób czas zwalnia, a droga do serca zostaje otwarta. Wybrzmiewa to wspaniale w numerach Air, Beautiful People (Slow Version) i bonusowym Seven Wishes. W obliczu tych momentów nie pozostaje nic innego, jak tylko patrzeć na nie z głęboką wdzięcznością.
Beautiful People zamyka pewien rozdział w artystycznej podróży kwintetu, jednocześnie otwierając przed nim (nami) przestrzenie, w których współczesny jazz wnika w horyzonty duchowości. Wojtek Mazolewski i jego kolektyw (obok lidera słyszymy Marcela Balińskiego na fortepianie, Piotra Chęckiego na saksofach, Oskara Toroka na trąbce oraz Tymka Papiora na perkusji) należą do grona artystów, którzy nigdy nie zapominają, dlaczego stoją na scenie. Nie zapominają o nas. Ich muzyka zostawia ślady, które pozwalają odbiorcy powracać do własnych przeżyć, odnajdywać siebie. Każdy z tych momentów ma w sobie coś świętego, jest jak krople deszczu, które można poczuć. Ta więź, choć subtelna i pośrednia, na nowo wzbija w nas życie, przedłużając życie samej płyty – w swoim czasie, na swój sposób. Piękni ludzie, piękne spojrzenie – hołd dla nas, słuchaczy.
Bartosz Szarek