Recenzja - opublikowana w JazzPRESS - maj 2013 Autor: Mateusz Magierowski
Mikołaj Trzaska to tytan pracy. Podczas ostatnich dwóch lat światło dzienne ujrzało wiele bardzo dobrych płyt z jego udziałem, na czele z wybitnym wręcz trzecim krążkiem kwartetu klarnetowego Ircha Zikaron Lefanai. Nie samym jednak wydawaniem płyt muzyk żyje, nawet jeśli wydaje je w takiej częstotliwości jak były lider Miłości. Trzaska to artysta otwarty na inspiracje pozamuzyczne – ma na swoim koncie m.in. performanse muzyczno-literackie, podczas których na scenie towarzyszyli mu tacy twórcy, jak Andrzej Stasiuk czy Marcin Świetlicki.
Od kilku lat współpracuje także z jednym z najbardziej cenionych przez krytykę polskich reżyserów – Wojciechem Smarzowskim. O ile muzykę do jego pierwszej głośnej produkcji – Wesela – napisał wierny kompan Trzaski z czasów Miłości – Tymon Tymański, to materię muzyczną do kolejnych trzech filmów Smarzowskiego – Domu złego, Róży i Drogówki przygotował już rezydujący na stałe w Gdańsku klarnecista i saksofonista.
Róża to obraz intensywny, nasycony dramaturgią. Taka jest też towarzysząca mu muzyka. Podczas filmu usłyszymy jedynie fragmenty przygotowanego materiału. Trzaska szczęśliwie postanowił jednak zaprezentować efekt swojej pracy w wydaniu koncertowym podczas ubiegłorocznego Off Festiwalu. Na scenie towarzyszyli mu, prócz biorącego udział w nagraniu muzyki do filmu kontrabasisty Adama Żuchowskiego, dwaj członkowie Irchy – Wacław Zimpel oraz Michał Górczyński, a także drugi kontrabasista Mike Majkowski i perkusista Paweł Szpura. Rok po kinowej premierze Róży w lutym 2013 r. do rąk słuchaczy trafiła płyta z nagraniem z tego koncertu, wydana przez ofi- cynę Trzaski Kilogram Records.
Naturalna dla improwizatora sytuacja koncertowa pozwoliła Trzasce w pełni oddać ascetyczne piękno napisanej przezeń muzyki. Odnajdziemy w niej tak melancholijne, przesycone cichą rozpaczą tematy, jak i erupcje klarnetowego krzyku, a nawet momenty groovowego wręcz pędu („Bicycle Herd”). Każdy z tych elementów ma w tej muzyce swoje miejsce, współtworząc poruszającą opowieść, której niepotrzebny staje się świetny, bądź co bądź, filmowy obraz.
Granie Róży przez sekstet Trzaski zachwyca swą autentycznością. Współtworzy ją nie tylko muzyczna interakcja, w której członkowie zespołu sięgają po nieoczywiste środki ekspresji (pulsujące klarnetowe pomruki, przedęcia, bezdźwięczne świsty czy zróżnicowane w swej intensywności smyczkowe partie kontrabasistów), ale i zarejestrowane na płycie reakcje publiczności Off Festiwalu. Ona miała szansę posłuchać grania Róży na żywo. Tym, którzy nie słyszeli tego projektu na żywo pozostaje tylko (albo aż) płyta. Piękna płyta.
Artykuł pochodzi z JazzPRESS - maj 2013, pobierz bezpłatny miesięcznik >>