Felieton Słowo

My Favorite Things (or quite the opposite…): Jazzowe serce

Obrazek tytułowy

23 sierpnia w Londynie przestało bić serce zespołu Rolling Stones. Dosyć powszechne jest powiedzenie, że perkusja to serce zespołu, ale w przypadku Charliego Wattsa to określenie znaczyło wiele więcej. Zarówno Keith Richards, jak i Mick Jagger wielokrotnie powtarzali, że to dzięki Wattsowi nadal są w stanie grać ze sobą i bez niego trudno byłoby sobie wyobrazić istnienie Stonesów. W wielu materiałach publikowanych w związku ze śmiercią perkusisty przypominane były informacje o jego jazzowych zainteresowaniach, w tym nieco humorystyczne stwierdzenie samego Wattsa, że granie w Rolling Stones to jego praca, a kiedy ma chwilę wolnego, gra jazz. Czy zatem serce zespołu, który jest ikoną rock and rolla, biło w jazzowym rytmie? Wiele na to wskazuje…

Dorastając w powojennym Londynie, młody Watts za pierwsze zaoszczędzone pieniądze, kupował „siedemdziesiątkiósemki” Jelly’ego Rolla Mortona, Charliego Parkera i Dizzy’ego Gillespiego. Kiedy dostał swój pierwszy zestaw perkusyjny, namalował na nim „Chico” – jako hołd dla Chico Hamiltona, perkusisty, który grał m.in. w słynnym kwartecie z Gerrym Mulliganem i Chetem Bakerem na początku lat 50. Nie powinno więc nikogo dziwić, że pierwszym zespołem, z którym Watts grał w latach 1958-1959, był jazzowy Jo Jones All Stars. Jazzowe fascynacje ujawniały się przez cały okres kariery artysty i to nie tylko w muzycznej formie. W połowie lat 60., już jako członek odnoszącego coraz większe sukcesy Rolling Stones, Watts opublikował ilustrowaną książeczkę Ode to a Highflying Bird, w której w kreatywny sposób ukazał historię Charliego Parkera. Hołdem dla Birda były też płyty grupy The Charlie Watts Quintet – From One Charlie (1991) oraz A Tribute to Charlie Parker with Strings (1992).

Wspomniany kwintet, z którym lider nagrał jeszcze płyty ze standardami – Warm and Tender (1993) oraz Long Ago and Far Away (1996) – nie był jedyną jazzową formacją perkusisty. W latach 80. Watts koncertował na całym świecie z big-bandem Charlie Watts Orchestra, w skład którego wchodzili m.in. Evan Parker, Courtney Pine i Jack Bruce (na wiolonczeli!). Zapis jednego z tych koncertów możemy znaleźć na płycie The Charlie Watts Orchestra – Live at Fulham Town Hall (1986). Jedną płytę pozostawił po sobie również The Charlie Watts Tentet – To Watts at Scott's (2004). Stosunkowo niedawno, bo w 2017 roku, ukazała się z kolei płyta Charlie Watts Meets The Danish Radio Big Band (Live At Danish Radio Concert Hall).

CharlieWattsJimKeltnerProject.jpg

Dla mnie najciekawszym w kontekście jazzu dokonaniem Charliego Wattsa była jednak zupełnie inna płyta – notabene jedyna z tego zestawu, którą posiadam w swojej płytotece. Charlie Watts Jim Keltner Project to hołd złożony wielkim perkusistom jazzowym. W 2000 roku ukazał się album dwóch perkusistów, zawierający dziewięć utworów zatytułowanych nazwiskami jazzowych legend tego instrumentu. Historia zaczęła się jednak trzy lata wcześniej, podczas sesji nagraniowej do płyty Stonesów Bridges to Babylon, w której Keltner także brał udział jako muzyk sesyjny.

W przerwach pomiędzy nagraniami Watts i Keltner wymykali się do innego studia i eksperymentowali z różnymi ścieżkami perkusyjnymi. Watts dogrywał swoje partie do samplowanych sekwencji, które przedstawiał mu Keltner. W wolnym czasie muzycy chodzili na koncerty jazzowe i mieli okazję zobaczyć na żywo Billy'ego Higginsa, Roya Haynesa i Elvina Jonesa. Dosłownie kilka tygodni wcześniej zmarł Tony Williams. Pomysł hołdu dla legend perkusji był więc już oczywisty.

Do perkusyjnych tracków producent Philippe Chauveau dołożył m.in. dźwięki oudu, samplowany bandoneon, smyczki, tablę, flet i próbki głosów – od indyjskich wokaliz po chór afrykański. Materiał łączy więc jazz z brzmieniami etnicznymi, a miejscami nawet z techno! Rdzeniem pozostaje jednak charakterystyczny backbeat Charliego Wattsa. Muzycy nie próbowali naśladować mistrzów, którym dedykowali utwory. Starali się raczej uchwycić istotę ich gry, wydestylować esencję ich stylów i na tej bazie stworzyć własny, nowoczesny materiał. I tak na przykład utwór Art Blakey jest bardzo afrykański i plemienny, Roy Haynes oddaje żywiołowego ducha i energię mistrza, a Airto wykorzystuje rytm samby, uzupełniony bandoneonem. Najbardziej nietypowy może się wydawać utwór Tony Williams, ponieważ nie tyle odwołuje się do jego stylu gry, co raczej stanowi requiem ku jego czci.

Jazzowe korzenie oraz stała obecność jazzowych projektów na ścieżce artystycznej Charliego Wattsa bez wątpienia przyczyniły się do jego instrumentalnej wszechstronności, tak często demonstrowanej podczas nagrań i koncertów ze Stonesami. W jego grze zawsze można było wyczuć pewną skromność, która także, przynajmniej po części, związana była z jego jazzowym obliczem. Watts nie epatował słuchaczy epickimi rockowymi solówkami, był miarowo bijącym sercem jednego z największych rockandrollowych zespołów świata. Sercem jazzowym…

Piotr Rytowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO