Płyty Recenzja

PESH – Peshish

Obrazek tytułowy

(AMP Music & Records, 2023)

„Nauka przez wymianę wiedzy i doświadczenia” – brzmi hasło międzynarodowych warsztatów muzyki kreatywnej Intl Jazz Platform. W 2021 roku wśród uczestników tej imprezy znaleźli się Polacy Emil Miszk (trąbka) i Patrycja Wybrańczyk (perkusja) oraz Norwegowie Sondre Moshagen (fortepian) i Håkon Huldt-Nystrøm (kontrabas). Owocem ich spotkania było sformowanie grupy PESH, która zadebiutowaławydanym przez norweską oficynę AMP albumem Peshish.

Tradycja polsko-norweskich składów jest szczególna,wystarczy wspomnieć choćby płytę Bluish Tomasza Stańki z legendarną sekcją Andersen / Christensen czy aktualnie odnoszący sukcesy kwartet Macieja Obary. W każdym z tych przypadków mieliśmy jednak do czynienia z obecnością polskiego lidera, który do realizacji autorskich pomysłów wykorzystywał potencjał partnerów z zagranicy. W przypadku PESH założenie jest inne. Doskonale ujmuje to przywołana na wstępie dewiza, zakładająca szeroko rozumianą „wymianę” – pomysłów, historii, doświadczenia czy tradycji. Najwyraźniej na całej płycie słychaćwłaśnie brak jednego lidera projektu. Wszyscy członkowie w równoprawny sposób odpowiadają tak za inicjowanie, jak i przebieg melodii.Każdy z nich jest też autorem części utworów. Tę konwencję przypieczętowałwybór nazwy formacji, która jest niczym innym, jak zestawieniem pierwszych liter ich imion.

Tytuł albumu według informacji na okładce oznacza: „znaczący, wymagający, ciekawy i pełen szacunku”. Dokładnie tego można spodziewać się po kolejnych zarejestrowanych dźwiękach. Cała czwórka pozostaje skupiona na słuchaniu partnerów, jednocześnie bardzo aktywnie uczestnicząc w rozwijaniu pomysłów orazpodsuwając własne. Muzyka nie jest jednak przeładowana treścią, cechuje ją wyważenie, które jest konsekwencją doskonałego zrozumienia. PESH jest więc kolejnym przykładem, jak przypadkowe spotkanie może odkryć przed muzykami niespodziewaną „chemię”, umożliwiającą perfekcyjną komunikację.

Choć muzycy poruszają się przede wszystkim w spokojnych, lirycznych obszarach (jak w doskonałej kompozycji Walc majowy Wybrańczyk), to nie brakuje też fragmentów bardziej dynamicznych (by wspomnieć energiczne We’re Going to Voss! Moshagena). Całość sprawia wrażenie przemyślanej koncepcji, można by zakładać, że opartej na licznych próbach i koncertach, a tych,za sprawą odległości, nie mogło być przecież wiele. Renoma Miszka i Wybrańczyk w naszym kraju jest niepodważalna i domniemywam, że ich norwescy przyjaciele mogą się pochwalić podobnym uznaniem. Wspólną grę opierają więc na doskonałej technice i doświadczeniu, które w połączeniu ze wspomnianym porozumieniem umożliwiłyim tak piękną, kolektywną improwizację.

Muzycy po wydaniu albumu ruszyli w trasę koncertową, na której ciągle rozwijają swoje pomysły, potwierdzając, że potencjał ich kwartetu jest naprawdę duży. Na szczęście PESH nie zapowiada się na efemeryczny twór zawiązany jedynie z sentymentu do wspólnych wspomnień. Spoiwem jest tu kreatywność pobudzana wspólnotą gry. Trudno o lepszy fundament do zbudowania trwałej współpracy.

Jakub Krukowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO