Płyty Recenzja

Vijay Iyer / Linda May Han Oh / Tyshawn Sorey – Uneasy

Obrazek tytułowy

ECM, 2021

Vijay Iyer zaproponował niespokojną płytą na niespokojne czasy. Od tytułu przez okładkę (Statua Wolności na tle wzburzonego oceanu, nad nią skłębione chmury – wszystko to w czerni i bieli) po uwiecznione na płycie dźwięki, odnoszone do wydarzeń polityczno-społecznych w Ameryce – to album z pewnością nie kojący. I nie chodzi tu bynajmniej o hałaśliwość czy chaos. Jak zwykle u Iyera – nic nie jest tu proste. Utwory to pieczołowicie przemyślane, złożone konstrukcje (jak na profesora muzyki przystało), pianistyka wymagająca – wyróżniająca się złożonością rytmiczną i artykulacją. Nawet Night and Day Cole’a Portera w rękach Amerykanina jawi się jako coś bardziej złożonego, niż dotychczas myśleliśmy.

Pianiście wtóruje uzdolniona sekcja (nie są to muzycy klasycznego Vijay Iyer Trio), która doskonale włada nieoczywistym dialektem współczesnego bopu. Tyshawn Sorey to owiany sławą wirtuoza perkusista, Linda May Han Oh to wzięta i aktywna kontrabasistka z ciekawym portfolio dokonań. Mamy więc tu drużynę ambitną, pod wieloma względami różnorodną, skupioną wokół nowoczesnego jazzu – a raczej muzyki kreatywnej (które to określenie preferują sami zainteresowani) – na sposób amerykański. Co warto zauważyć (już na poziomie zapisów na okładce), Uneasy jest wysiłkiem kolektywnym – i o ile Iyer wiedzie prym w materii kompozytorskiej i to jego nazwisko jest w tym zestawieniu „najmocniejsze”, o tyle w warstwie stricte dźwiękowej postawiono na pełną integrację i synchronizację – co, być może, w pewnym sensie odróżnia ten projekt od Vijay Iyer Trio (ze Stephanem Crumpem na basie i Marcusem Gilmore’em na bębnach).

Innym odróżniającym się od poprzednich dokonań wątkiem tegorocznego krążka pozostają na pewno wspomniane na początku tekstu tropy społeczno-polityczne, którymi Iyer prowadzi nas do niedawnej historii George’a Floyda i niepokojów w USA. Widać i słychać, że płyta nie jest jeno zbiorkiem luźno zebranych utworów, a podporządkowana została jakiejś konkretnej myśli.

Niewątpliwie „trudniejsza” płyta na pandemiczną rzeczywistość to niezły pomysł, jakkolwiek mam wątpliwości, czy ten materiał nie stawia zbyt wysokiej poprzeczki nadwątlonej psychice słuchacza. W mojej ocenie swoiste katharsis można by uzyskać dzięki czemuś mocnemu, szczeremu, wręcz radykalnemu – ale czy koniecznie aż tak intelektualnemu? A może takie „niepójście na skróty” i zaoferowanie światu nagrania wielopoziomowego, pięknie skomplikowanego, ma właśnie przypomnieć nam o wartościowej strawie dla ducha w tych niełatwych (nomen omen) czasach? To niełatwe pytanie zawieszam w ciszy, która – jak każde nagranie ECM-u – rozpoczyna album Uneasy.

Wojciech Sobczak-Wojeński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO