(Polish Radio Jazz Archives vol. 36, Polskie Radio, 2023)
Raz po raz w moje ręce trafia kolejna część serii Polish Radio Jazz Archives i przyznać muszę, że to za każdym razem ciekawe odkrycie – muzyczne i historyczne. Sesje dla Polskiego Radia nagrane przez składy dowodzone przez Zbigniewa Namysłowskiego to prawdziwa kopalnia ciekawostek – nie tylko dla szperaczy, jazzowych kronikarzy, ale po prostu dla entuzjastów polskiej muzyki improwizowanej.
Na pierwszym z dwóch dysków mamy Namysłowskiego już po Winobraniu, a przed Kuyaviakiem, a także tuż po jego wydaniu (Kuyaviak Goes Funky – przyp. WSW). Iniewątpliwie słychać te lata 1974-75. Słychać je w kultowym fenderze Wojciecha Karolaka, funkowo rozedrganej perkusji Czesława Bartkowskiego i Kazimierza Jonkisza, hipnotyzujących, dodających posmaku world music przeszkadzajkach Jerzego Bartza, ale i w ognistych saksofonach – lidera, Janusza Muniaka i Tomasza Szukalskiego. To ten etap, w którym Namysłowski dążył do trudnego do osiągnięcia kompromisu między swobodą free jazzu a uporządkowaną już niecoformą jazz-rockową.Mimo pewnych (nielicznych) dłużyzn to ciekawy przykład wypracowania własnego, unikalnego języka (w zakresie melodii i – szczególnie u Namysłowskiego – rytmu) w ogólnie obowiązującej, modnej podówczas stylistyce.
Druga płyta to podróż w przyszłość aż o 15 lat. Tutaj, już po latach eksploracji jazz-rocka, Namysłowski wrócił do klasycznego kwartetu i kwintetu – a muzykata wyraźnie zerwała z estetyką poprzednich dekad (fusion, elementy muzyki ludowej). Te składy to konkretne jazzowe comba, grające muzykę nowoczesną, amerykańską. Niezmienna pozostaje niebanalność kompozycji (swoiste rozwiązania rytmiczne) i wyjątkowy talent Namysłowskiego do selekcjonowania muzycznych partnerów. Błyszczą tu Zbigniew Wegehaupt (kontrabas), Cezary Konrad (perkusja), Piotr Wojtasik (trąbka), ale dla mnie przede wszystkim Leszek Możdżer. Ten ostatni, rozgrzany grą w Miłości, a tutaj wkomponowany do nieco bardziej uporządkowanej (formalnie) całości, zachwyca żarliwością i światowym poziomem.
Do płyty nr 2 omawianego tu zestawu byłbym skłonny wracać częściej, choć całość – wraz z książeczką zawierającą szereg jazzowych ciekawostek na temat uwiecznionych tu dokonań muzycznych – jest warta dogłębniejszego przestudiowania. Żal tylko bierze, że wiele z tych gwiazd już nic nie nagra, ale radość i duma z takich rodzimych nagrań, a także nadzieja, że staną się one inspiracją dla kontynuatorów – dominują nad nostalgią. Dzięki takim nagraniom jazz ma szanse nie tylko nadal żyć, ale mieć się dobrze.
Wojciech Sobczak-Wojeński