Recenzja

Anna Gadt Quartet – Mysterium Lunae

Obrazek tytułowy

Różnorodność okazuje się zadziwiająco spójna i definiuje jej w pełni autorski język.

Najnowszy album Anny Gadt imponuje bogactwem odniesień. Analizując nazewnictwo kompozycji (jest ich aż siedemnaście), a także przemyślenia artystki, odkrywamy, jak szerokie towarzyszyły jej inspiracje. Kluczem do zrozumienia tej selekcji jest tytuł płyty – Tajemnica Księżyca.

Pojęcie „mysterium lunae” odnajdziemy w filozofii św. Tomasz z Akwinu, porównującego wspólnotę chrześcijańską do Księżyca „jednocześnie otrzymującego światło od Słońca i oświecającego niższe ciała”. Obrazem tym autor sugeruje, że Kościół przekazuje światu dary, których sam nie jest w stanie wytworzyć, bo otrzymał je od Boga.

Mając na uwadze poprzedni, czerpiący z renesansowego dorobku album Renaissance, można by oczekiwać, że sięgając teraz do średniowiecznej spuścizny, Gadt zainspirowała się tą estetyką. Nic bardziej mylnego. Artystka zauważyła jednak paralelę przywołanych rozważań z własnym podejściem do wykonywanej sztuki. „[Księżyc] świeci nie swoim, a jedynie światłem odbitym Słońca. Moim zdaniem podobnie jest z dźwiękami, które odbijają echa przeżyć i doświadczeń muzyków” – tłumaczyła Gadt w wywiadzie udzielonym miesięcznikowi JazzPRESS (3/2018). Doprecyzowując tę myśl, porównuje własną twórczość do lustra odbijającego wszystko, co chłonęła przez życie – literaturę, sztukę oraz emocje wynikające ze stosunków międzyludzkich.

W odniesieniu do ostatniej sfery szczególnie istotna jest relacja z zaproszonymi muzykami. Podobnie jak przy albumie Breathing, Gadt akompaniuje trio: Łukasz Ojdana (fortepian), Maciej Garbowski (kontrabas) oraz Krzysztof Gradziuk (perkusja). Gościnnie pojawia się również luksemburska wiolonczelistka Annemie Osborne, którą wokalistka poznała na żorskim festiwalu Voicingers.

Część utworów była wspólną improwizacją wykonaną w studiu. Te zaś, które oznaczono jako wcześniej przygotowane (dziewięć autorstwa Gadt oraz po jednym Ojdany i Garbowskiego), liderka określa jako szkice. W jej opinii „zapis [muzyki w jazzie] jest jedynie wstępną umową (...), raczej drogowskazem niż nakazem”. Mając to na uwadze, przy określaniu personaliów nagrania należy mówić o samodzielnym zespole Anny Gadt, nie zaś o wokalistce w towarzystwie tria RGG (które na co dzień tworzą ci muzycy). Choć wizja albumu jest wyłącznie jej zasługą, to osiągnięty efekt należy postrzegać jako syntezę pracy wszystkich członków tej grupy.

Tym, którzy nie mieli jeszcze okazji zapoznać się z opisywanym albumem, proponuję przesłuchać go bez wcześniejszego zgłębiania kontekstów wyrażonych w tytułach kompozycji. Myślę, że późniejsze ich odkrywanie okaże się dużo ciekawsze. To swoją drogą ciekawe, że autorską koncepcję Tajemnicy Księżyca możemy odnieść nie tylko do twórcy, ale również odbiorcy. Jeśli bowiem materiał powstał w oparciu o osobiste doświadczenia muzyków, to jego postrzeganie różnić się będzie w zależności od wiedzy słuchacza.

Gwarantuję, że po skonfrontowaniu przesłuchanych utworów z nadanym im nazewnictwem w wielu momentach pojawią się zdziwienie i fascynacja. Trzon repertuaru stanowią cztery wiersze Bolesława Leśmiana, z których centralną pozycję zajmuje Bałwan ze śniegu. Tekst utworu, jako jedyny, zamieszczono wewnątrz okładki, a jego wykonania autorka podejmuje się dwukrotnie. To znakomity przykład zdolności Anny Gadt do interpretowaniu poezji, kiedy środkiem wyrazu jest autorska intonacja treści. Zupełnie inny wymiar jej warsztatu poznajemy, gdy sięga po Mickiewiczowską Świteziankę, Wesele Wyspiańskiego (Pan dzisiaj w kolorach się mieni) oraz film Terrence'a Malicka Drzewo życia. W tych przypadkach instrumentem są pozbawione słów wokalizy – myślę więc, że odbiór w większej mierze uzależniony jest od wyobraźni słuchacza. Jeśli podda się on nastrojowi i zdobędzie na analizę fonetycznego ujęcia oryginału, to wychwyci bardzo interesujące korelacje.

Nie można też pominąć kompozycji oznaczonych jako Impresje. Nie odnalazłem jasnego wytłumaczenia ich tytułów, zdają się jednak odnosić do konkretnych miejsc – mitycznego szczytu Meru oraz norweskiej prowincji Svalbard. Na pewno trudniej tu o odwołanie do osobistych doświadczeń (ja sam zetknąłem się z tymi nazwami po raz pierwszy), myślę jednak, że skutecznie skłaniają one do samodzielnych poszukiwań odpowiedzi.

Rozważania nad Mysterium Lunae utwierdziły mnie w przekonaniu, że podstawą twórczości Anny Gadt jest bezkompromisowość. Niekiedy zdarza mi się nadużywać tego wyrażenia przy okazji recenzowania płyt innych artystów. Przeglądając własne teksty, dochodzę do wniosku, że projekty określane przeze mnie jako odstające od mainstreamu, teraz brzmią konwencjonalnie. W przypadku tej wokalistki jest inaczej. Każdy kolejny album cechuje odrębna wizja, która w realizacji nabiera fenomenalnych kształtów. Ta różnorodność okazuje się zadziwiająco spójna i definiuje jej w pełni autorski język. „Staram się nie kalkulować w sztuce. Pozwalam sobie na dużą dowolność, swobodę i ryzyko” – podsumowuje autorka.

autor: Jakub Krukowski

Tekst ukazał się w JazzPRESS 07/2018

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO