Płyty Recenzja

Charles Lloyd – Trio of Trios

Obrazek tytułowy

(Blue Note Records, 2022)

Pod tytułem Trio of Trios ukazał się w drugiej połowie roku 2022 zestaw płyt winylowych z nagraniami trzech różnych trzyosobowych składów dowodzonych przez Charlesa Lloyda. Niniejsza recenzja oparta będzie na wydawanych równolegle płytach CD, które w przeciwieństwie do popularnych longplayów nie były dostępne jako elegancko opakowany (w dosłownym tego słowa znaczeniu) zestaw. Nie różniły się jednak muzyczną zawartością od kolekcjonerskiego wydania dla miłośników czarnego krążka.

Charles Lloyd ma w jazzowym świecie taką pozycję, że każda z jego inicjatyw odbija się szerokim echem. Nie inaczej stało się z niewątpliwie intrygującym projektem Trio of Trios. Podekscytowanie wzbudziła już sama zapowiedź, w której poznaliśmy szczegóły całego projektu. Sprytny zabieg promocyjno-sprzedażowy pozwolił na stopniowe delektowanie się poszczególnymi częściami zestawu, a przy okazji wzmagał napięcie oczekiwania na komplet nagrań.

Trio: Chapel – ta płyta zainaugurowała całość. W jej nagraniu wzięli udział Bill Frisell (w każdym z zespołów znalazł się gitarzysta) oraz grający na kontrabasie Thomas Morgan (z kolei każdy „trzeci do tria” grał na innym instrumencie). Wszystkie płyty zostały nagrane podczas koncertu. Trio: Chapel wzięło tytuł od miejsca inauguracyjnego występu w Coates Chapel w San Antonio, w grudniu 2018 roku. Jedynego, jak się później okazało, przed wybuchem pandemii. Inicjatywa spotkania w tym składzie wyszła od Lloyda, który z Frisellem współpracuje już od dość dawna (gitarzysta jest członkiem zespołu The Marvels), a nieobce są mu też wspólne duetowe prace Frisella i Morgana. Dobre wzajemne relacje postanowili muzycy przełożyć na wspólne artystyczne działanie.

Na albumie znalazło się pięć utworów. Trzy autorskie Lloyda – Beyond Darkness, Song My Lady Sings, napisany półtorej dekady przed... datą urodzin Thomasa Morgana i Dorotea’s Studio dedykowany życiowej partnerce Lloyda. Dwie pozostałe kompozycje to Ay Amor kubańskiego pieśniarza i kompozytora Ignacia Jacinty Villi Fernándeza, a także rozpoczynająca płytę Blood Count Billy’ego Strayhorna.

Trio: Ocean – stanowiło drugą odsłonę projektu, tym razem Lloydowi towarzyszyli Anthony Wilson (gitara) oraz Gerald Clayton (fortepian) – obaj synowie muzycznych znakomitości. Ojcem gitarzysty był trębacz, band leader, kompozytor i aranżer Gerald Wilson, w którego big-bandzie grywał w latach 50. Lloyd. Pianista jest synem legendarnego kontrabasisty Johna Claytona. Koncert miał miejsce w Lobero Theatre w Santa Barbara, miejscu, w którym Lloyd gości bardzo często i gdzie między innymi rejestrował album 8: Kindred Spirits (Live from the Lobero), nagrywany z okazji swoich 80. urodzin. To trio wystąpiło w okolicznościach szczególnych – ze względu na trwającą wtedy pandemię (wrzesień 2020) koncert odbył się bez udziału publiczności w formule on-line streaming.

Trio: Sacred Thread, w którym obok Lloyda usłyszymy gitarzystę Juliana Lage’a oraz perkusjonistę Zakira Hussaina, dopełnia serię jako część trzecia. I w tym wypadku koncert odbył się przed wirtualną publicznością. Artyści wystąpili we wrześniu 2020 roku tym razem w The Paul Mahder Gallery w kalifornijskim Healdsburgu. Repertuar nawiązuje do fascynacji Lloyda Indiami, tamtejszą kulturą ireligią. Lloyd przywołuje tu swoje pierwsze spotkania z pochodzącymi stamtąd muzykami: Alim Akbarem Khanem, Ravim Shankarem oraz Allą Rakhą. Ten ostatni był… ojcem Zakira Hussaina, o czym Lloyd dowiedział się podczas pierwszego wspólnego występu z Hussainem w roku 2001.

Siedem kompozycji Lloyda dobranych jest więc pod kątem ilustracji wspomnianego zauroczenia hinduizmem. Już same tytuły – Nachekita’s Lament, Saraswati, czy też znane z ECM-owskiej płyty Lloyda z Hussainem i Erikiem Harlandem z roku 2006 Guman oraz Tales of Rumi – nie pozostawiają co do tego wątpliwości. Wiele fragmentów zagranych jest solo bądź w duetach, eksponując wirtuozowskie umiejętności każdego muzyków. Na płycie usłyszymy również kilkukrotnie śpiew Zakira Hussaina. Sam Charles Lloyd poza saksofonem sięga również po flet. Jazz i hinduizm przeplatają się na tym albumie perfekcyjnie.

Ciekawie zestawione personalnie i instrumentalnie tria oraz świetnie dobrany do nich, zróżnicowany repertuar od razu nasuwają się na myśl jako podstawowe atuty trzypłytowego zbioru. Z dużą przyjemnością sięga się po nagrania Lloyda w kameralnej odsłonie, z klasą przewodzącego zespołom złożonym z wybitnych artystów. Tych muzyków, takich dzieł można słuchać w nieskończoność.

Krzysztof Komorek

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO