Recenzja

Piotr Wójcicki – The Secret World of Numbers

Obrazek tytułowy

Recenzja - opublikowana w JazzPRESS - październik 2013
Autor: Mateusz Magierowski****

Powiedzieć, że nurt fusion nie znajduje się w Polsce w rozkwicie, to wyrazić się nader eufemistycznie. Niekiedy wracają doń po latach jazzmani związani jednak przede wszystkim z inną estetyką (m.in. świetny projekt Tomasza Stańki z Craigiem Tabornem i Joey’em Baronem przygotowany z okazji festiwalu Solidarity of Arts), elektronicznymi brzmieniami nierzadko wzbogacają swoje nagrania (znane z improwizacyjnej odwagi) formacje złożone z muzyków młodszego pokolenia (by wspomnieć chociażby bydgoskie Sing Sing Penelope), jednak przykuwających na długo uwagę powstałych w ostatnich latach muzycznych propozycji z tego kręgu stylistycznego nie znajdziemy na polskiej scenie jazzowej wiele. Z tym większą nadzieją witam zatem kolejne „okołofusionowe” nowości. To uczucie towarzyszyło mi też podczas odsłuchu najnowszej, wydanej w tym roku przez „Custom34”, płyty gitarzysty Piotra Wójcickiego, zatytułowanej The Secret World of Numbers. I niestety z kolejnymi utworami we mnie przygasało.

The Secret World of Numbers to druga płyta w dorobku Wójcickiego, nagrana dwa lata po wydanym w 2011 r. pierwszym krążku Magnetyczny moment protonu. Podczas jej rejestracji towarzyszyło mu dwóch basistów (Tomasz Kupiec, Marcin Kędzior), trzech perkusistów (Grzegorz Skotnicki, Bartłomiej Herman i Łukasz Sobczyk) oraz dwóch klawiszowców (Rafał Widacha, Karol Pyka). W muzyce Wójcickiego odnajdziemy przyjemne dla ucha – również tego mniej wy- robionego słuchacza – gitarowe riffy lidera, rozwijane z dużą swobodą w przestrzeni wy- znaczanej przez sekcję rytmiczną i klawisze. Czegoś w tej muzyce jednak wyraźnie brak. Pomimo ciekawej momentami melodyki jej dynamika jest dość jednostajna. Na The Secret World of Numbers zabrakło mi przede wszystkim elementu zaskoczenia, pierwiastka pewnej nieprzewidywalności, porzucenia – zdefiniowanych jednoznacznie – utartych rytmicznych kolein na rzecz bardziej niekonwencjonalnych improwizacyjnych roz- wiązań. Czasami ma się wrażenie, że dobrze wiemy, co dalej się wydarzy, a taka wiedza nie zawsze jest tym, czego słuchacze oczekują od muzyki. Ja chyba zaliczam się do grupy takich osób, ale świadom również jestem, że istnieje jednak grupa fanów okołojazzowych brzmień, która takie rozwiązania stylistycz- ne sobie ceni. Im płytę Wójcickiego mogę z czystym sumieniem polecić.

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - październik 2013, pobierz bezpłatny miesięcznik >>

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO