Kanon Jazzu Płyty Recenzja

Dee Dee Bridgewater - *Dear Ella*

Obrazek tytułowy

Quincy Jones powiedział kiedyś, że Dear Ella to jego zdaniem najważniejsza i najlepsza jazzowa płyta w rodzaju Tribute to…, czyli hołdów złożonych przez artystę innemu artyście. W sumie to nie wiem, czy album Dee Dee Bridgewater jest właśnie naj…, choć z pewnością jest jednym z wybitnych przykładów takiego gatunku.

Takie albumy wcale nie są łatwe, choć wielu słuchaczom może się tak wydawać. Temat pozwala zwrócić na siebie uwagę, zawsze przecież warto ogrzać się w blasku słynnej koleżanki po fachu i wspomóc marketing nowego albumu ważnym nazwiskiem. Repertuar staje się oczywisty i nie musi zaskakiwać, nie trzeba szukać nowych kompozycji, a nawet lepiej jest nie kombinować z jakimiś większymi zmianami w aranżacjach, bo wtedy zaraz ktoś powie, że to zbytnio wydziwione i że brak szacunku do starych mistrzów młodszym nie przystoi. Dee Dee Bridgewater zdecydowała się poświęcić album Elli Fitzgerald kilkanaście miesięcy po jej śmierci, więc można byłoby uznać, że chciała wykorzystać właściwy moment. Tyle jednak, że rzeczywistość wygląda dokładnie odwrotnie.

Nagrywając album z kompozycjami jednej z najważniejszych jazzowych wokalistek w dość konserwatywnych big-bandowych aranżacjach można po pierwsze spotkać się z zarzutem wykonania słabszej kopii genialnego oryginału, albo z innym – o wykorzystywaniu koniunktury i próbie dotarcia do nowego grona słuchaczy. Można też trafić na krytyka, który zestawi oryginały z nowymi nagraniami i będzie szukał, analizował i porównywał, aż dojdzie do wniosku, niemal jedynego zresztą słusznego, że oryginał był tak samo dobry, ale jako że był wcześniej, to jest lepszy. Sam zresztą czasem bawię się w przypadku albumów celebrujących dorobek gwiazd w takie zestawienia. Nie pamiętam jednak, żebym próbował robić nawet tylko dla siebie tabelkę z opisem miejsc, gdzie ciekawsze jest nagranie starsze, a kiedy nowsze. To nie ma sensu, przynajmniej dla mnie.

Oczywiście Dee Dee Bridgewater chciała oddać hołd Elli Fitzgerald sięgając po kompozycje przez nią wykonywane. Zrobiła to krótko po śmierci Elli Fitzgerald, umieszczając również w książeczce dołączonej do płyty ich wspólne zdjęcie, a także inne – w towarzystwie Joe Passa i Raya Browna, jakby chciała pokazać, że znajduje się blisko świata swojej mistrzyni. Wybrała sporo dynamicznych, swingujących utworów i pokazała, że dysponuje wielkim talentem, świetną dykcją, poczuciem swingu i że potrafi śpiewać scatem.

Po koncepcję muzyczną uczczenia wielkiej postacie starszego pokolenia Dee Dee Bridgewater sięgnęła zresztą w 1997 roku nie po raz pierwszy. Dwa lata wcześniej poświęciła album Love And Peace kompozycjom Horace Silvera. Za oba dostała nagrody Grammy, całkiem zresztą zasłużenie, jeśli założyć, że jazzowe Grammy to nagroda przyznawana doskonałym muzycznie jazzowym albumom, które mają szansę trafić do nieco szerszej, niż tylko stricte jazzowa, publiczności.

Ja jednak namawiam Was do zupełnie innego spojrzenia na album Dear Ella. Zapomnijcie na chwilę o wszystkich doskonałych albumach Elli Fitzgerald (wiem, że nie będzie łatwo). Zapomnijcie o tytule albumu, o aranżacjach, o udziale muzyków, którzy wielokrotnie stali na scenie z Ella Fitzgerald. O aranżacjach podobnych lub identycznych do tych sprzed dekad, wykorzystywanych przez orkiestry akompaniujące Elli. Posłuchajcie tego albumu jak wybitnej, choć może trochę instrumentalnie przegadanej płyty fantastycznej wokalistki. Nie wolno winić Dee Dee Bridgewater za to, że Ella to wszystko zaśpiewała przed nią. To dalej jest tak samo trudna sztuka, którą niemal tak samo doskonale opanowała Dee Dee Bridgewater.

Pisząc ten tekst postanowiłem zajrzeć na stronę Dee Dee Bridgewater, jej ostatni album ukazał się w 2017 roku i miałem nadzieję, że znajdę jakąś informację o nowych nagraniach. Zamiast tego odnalazłem informację, że kilka dni temu zmarł w wieku 89 lat Slide Hampton, genialny puzonista, który wziął również udział w nagraniu Dear Ella. Zatem niech wieczór spędzony z Dear Ella będzie również wspomnieniem jego pamięci.

RadioJAZZ.FM poleca! Rafał Garszczyński - Rafal[malpa]radiojazz.fm

  1. A Tisket A Tasket
  2. Mack The Knife
  3. Undecided
  4. Midnight Sun
  5. Lets Do It (Let's Fall In Love)
  6. How High The Moon
  7. (Mr. Paganini) You'll Have To Swing It
  8. Cotton Tail
  9. My Heart Belongs To Daddy
  10. (I'd Like To Get You On A) Slow Boat To China
  11. Oh, Lady Be Good!
  12. Stairway To The Stars
  13. Dear Ella

Dee Dee Bridgewater Dear Ella

Format: CD / Wytwórnia: Verve / Polydor / Polygram / Data pierwszego wydania: 1997 / Numer: 731453789623

  • Dee Dee Bridgewater – voc,
  • Cecil Bridgewater – tp, conductor,
  • Jeff Clayton – as,
  • Antonio Hart – as,
  • Slide Hampton – tromb,
  • Lou Levy – p,
  • Kenny Burrell - g
  • Milt Jackson – vib,
  • Ray Brown – b,
  • Andre Ceccarelli – dr,
  • Grady Tate – dr,
  • Big Band.

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO