Recenzja

Kenny Garrett - Seeds From The Underground

Obrazek tytułowy

Recenzja - opublikowana w JazzPRESS - maj 2012 Autor: Robert Ratajczak

Seeds From The Underground to szesnasty w karierze, a drugi dla wytwórnii Mack Avenue utorski album Kenny’ego Garretta. Składają się na niego kompozycje zadedykowane przez muzyka osobom, które w poszczególnych etapach jego twórczości wywarły szczególny wpływ na rozwój jego kariery artystycznej. Wymowę tytułu płyty Seeds From The Underground („Nasiona spod ziemi”) podkreśla zdjęcie umieszczone wewnątrz książeczki, na którym widzimy roślinę wyrastającą z nasion złożonych w ludzkich dłoniach. I tak kompozycja „Wiggins” to hołd dla band leadera zespołu Wyższej Szkoły Muzycznej do której Garrett uczęszczał – Billy’ego Wigginsa; „Detroit” alcista dedykuje swemu mentorowi, trębaczowi Marcusowi Belgrave’owi; „Du-Wo-Mo” z kolei to hołd dla Duke’a Ellingtona (w którego orkie- strze pod dyrekcją Mercera Ellingtona grał już jako osiemnastolatek); „Haynes Here” dla Roy’a Haynesa, a „Ballad Jarrett” jest ukłonem w stronę geniuszu Keitha Jarretta.

Podobnie jak w przypadku poprzedniego albumu (Sketches of MD: Live At The Iridium, 2008) leaderowi towarzyszy Benito Gonzales przy fortepianie i Nat Reeves na kontrabasie. Jamire’a Williamsa natomiast w nowym składzie zastąpił przy perkusji Ronald Bruner wspomagany dodatkowo przez perkusjonalia obsługiwane przez Rudy’ego Birda. Zastosowanie tak mocno rozbudowanego perkusyjnego instrumentarium sprawiło, iż w przypadku Seeds From The Underground mamy do czynienia z produkcją niezwykle dynamiczną w odbiorze. Co przy licznych nawiązaniach do muzycznego folkloru krajów afrykańskich i Dalekiego Wschodu, jakie słyszymy w dużej części kompozycji wypełniających album, ma to niebagatelne znaczenie.

Bogate perkusjonalia towarzyszą nam już od pierwszych dźwięków otwierającej płytę kom- pozycji „Boogety Boogety”. Ten utrzymany w klimacie soczystej samby utwór, jest doskonałym wprowadzeniem do 70-minutowego seansu z nowym dziełem Garretta. Niezwykle brzmi tu oprócz saksofonu, także wyśmienite, rozbudowane solo wspaniałego Benito Gonza- leza, który obecnie uznawany jest za jednego z najciekawszych pianistów jazzowych młodego pokolenia. Fortepian Gonzaleza to drugi z najważniejszych elementów sprawiających, że brzmienie składu Garretta na nowej płycie dosłownie paraliżuje swą mocą.

W utworze „J.Mac” fortepian prowadzi bardzo złożone dialogi z saksofonem na tle perkusji Ronalda Brunera, dosłownie „grzmiącej” w tym nagraniu. Bruner po współpracy z takimi gi- gantami jazzu jak: Wayne Shorter, Ron Carter czy Marcus Miller, wydaje się być idealnym następcą J. Williamsa za bębnami. Gra w niezwykle mocnym i soczystym stylu, na który złożyły się zapewne również jego doświadczenia zebra- ne poza jazzem (był przecież także przez kilka lat drumerem w hardcorowo punkowej grupie Suicidal Tendencies).

„Wiggins” skonstruowany jest wokół rytmicznych akordów fortepianowych, a główny motyw melodyczny należy do najbardziej przyswajalnych z całej płyty. W zasadzie, gdyby dołożyć do tego nagrania pewne niuanse aranżacyjne, mógłby z powodzeniem znaleźć się na listach smooth jazzowych przebojów. Nie jest to bynajmniej wadą tego nagrania, lecz przykładem na niezwykłą wszechstronność muzyka, jakim w 2012 roku jest Kenny Garrett. Artysta potrafi stworzyć utwory niezwykle rozbudowane strukturalnie i wyszukane brzmieniowo oraz najzwyczajniej w świecie wpadające w ucho melodie jazzowe. Jednak za każdy razem jest to muzyka najwyższej jakości.

Zaskakują wokalizy Nedelki Prescod („Haynes Here”) nawiązujące chwilami do estetyki śpiewu Flory Purim na dwóch pierwszych albumach Return To Forever. Dzięki szczególnemu klimatowi uzyskanemu porzez zastosowanie partii wokalnych udało się Garrettowi osiągnąć zachwycające efekty!

Zapewne trzaski starej płyty słyszane podczas trwania kolejnego utworu miały spotęgować retrospektywny klimat kompozycji „Detroit”. Pomimo ogromnej miłości jaką darzę brzmienie płyt winylowych, efekt ten niestety najzwyczajniej mi przeszkadzał. Szkoda, gdyż przez irytujące dźwięki przebijają się pięknie skonstruowane partie altowe oraz nawiązujące do stylistyki gospel wokalizy gościnnie biorącej udział w tym nagraniu egzotycznej pieśniarki Sengbe Kona Khasu.

Podczas rozbudowanego utworu tytułowego, Garret śmiało czerpie ze znanych standardów, odwołując się do nich i cytując krótkie fragmenty podczas improwizacji, oddając tym samym hołd muzyce jaką przez lata ukształtowała go jako artystę.

Przekaz całego albumu Seeds From The Under- ground jest przecież ukłonem w stronę drogi jaką saksofonista podąża od 35 lat, poznając po drodze tak wspaniałych mistrzów, z którymi dane mu było nagrywać jak: Miles Davis, Quincy Jones czy Orkiestra Duke'a Ellingtona (prowadzona przez Mercera Ellingtona). Właśnie Ellingtonowi Garret zadedykował kolejną na płycie swoją kompozycję „Du-Wo-Mo”.

Na tle rytmów jednoznacznie nawiązujących klimatem do muzycznej fiesty podczas „Wel- come To The Earthsong” słyszymy sześciooso- bową grupę wokalną. To zarazem najbardziej etniczne nagranie na tej płycie, utrzymane w za- pomnianej dziś nieco konwencji afro jazzu... chyba celowo stylizowane na brzmienie lat 70-., mogących nasuwać skojarzenia z grupami jakie wówczas święciły swe największe triumfy (na przykład afrykańska formacja Osibisa).

Piękną balladą, napisaną przez Garretta z myślą o dominującej roli fortepianu, jest „Ballad Jarrett”. Oczywiście zarówno Garrett, jak i Gonzalez stają na wysokości zadania, budując stylowymi partiami doskonałą całość.

Płytę kończy 3 i pół minutowa miniaturka utrzymana w średnim rytmie, nawiązująca do stylistyki be bopu lat 60. zatytułowana „Laviso, I Bon?”.

Garret gra doskonale, sprawiając wrażenie przekazywania cząstki swej osobowości poprzez dźwięki saksofonu, a jednocześnie udowadniając iż zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami dotyczącymi „Seeds From The Underground”;

Jest to dla niego niezwykle ważna płyta. To album będący może nie -swego rodzaju podsumowaniem jego dotychczasowej drogi lecz na pewno płyta na której muzyk spoglądając wstecz, uświadamia sobie i słuchaczom -w jakim punkcie znalazł się dziś i co się do tego przyczyniło.

To od początku 2012 roku jedna z najbardziej oczekiwanych płyt jazzowych i bezwzględnie jedna z najciekawszych dotychczasowych płyt tego roku.

Kenny Garrett, Seeds From The Underground (2012, Mack Avenue)
Boogety Boogety; J.Mac; Wiggins; Haynes Here; Detroit; Seeds From The Underground; Du-Wo-Mo; Welcome Earth Song; Ballad Jarrett; Laviso, I Bon?

Muzycy:
Kenny Garrett – saksofony, fortepian, Benito Gonzalez – fortepian, Nat Reeves – bas, Ronald Bruner – perkusja, Rudy Bird – instrumenty perkusyjne, Nedelka Prescod – wokal.

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO